sobota, 30 marca 2013

Chapter #10


~Niall~
Szedłem z Grace na spacer, gdy trafiliśmy na osłupiałych Zayna i Lilly.
- Hej, co wam jest? – spytałem i pomachałem Zaynowi ręką przed oczami.
On nie odpowiedział, tylko pokazał dłonią na pomost. Gdy tam spojrzałem, wszystko było już jasne.
Lou i El są z powrotem parą. Elounor powraca.
- Ile oni już są w tym jeziorze? – zaśmiała się Grace.
- Od około 4 minut – Lilly nie przestawała patrzeć na szalone igraszki (LOL) Louisa i Elki.
- Haha! Wiedziałem, że oni bez siebie nie wytrzymają! Ja to po prostu wiedziałem! – wykrzyknąłem z dumą w głosie.
Pozostali tylko zaczęli się ze mnie śmiać.
Po chwili śmiechu podbiegła do nas cała czerwona Carly.
- Szybko! Ludzie! Gadać! – krzyknęła. – Czyich piosenek nie cierpi Harry? I jakiego wykonawcy nienawidzi? Błagam! Szybkoo!
- TAYLOR SWIFT!!! – odparliśmy jednogłośnie.
- Tej uroczej blondynki? Nie kitujcie! – Carly się zdziwiła.
- Uroczej? Bitch, Please! HAHAHA! Przepraszam za słownictwo, ale że co ty kur*a przed chwilą powiedziałaś? HAHAHA! – ze śmiechu nie mogłem nabrać powietrza do płuc. – Uroczy to jest Louis, kiedy sra. A blondynkiem jestem ja.
- Farbowanym – poprawiła mnie Grace też się śmiejąc.
- No dobra, farbowanym blondynkiem – znowu zacząłem się śmiać.
- Ale co wy do niej macie? Ona coś zrobiła? Czy co? – Carly wyglądała na zdezorientowaną.
- Moja droga dziewojo… - zaczął Zayn i objął Carly. – Taylor Swift to jest wróg numer 1 naszego zespołu!
- No ale dlaczego?
- Ty się jeszcze pytasz? – krzyknęła Lilly. – Przecież tyle ci mówiłam o tym, co zrobiła Taylor Harremu! Co ty wtedy robiłaś?
- Nie obraź się, ale nie chciała słuchać twojego zrzędzenia i miałam w uszach moje mini słuchawki – Carly wyszczerzyła się do przyjaciółki, na co ta wytknęła jej język.
- Nie mówcie jeeeeeeej! –krzyknął Hazz podbiegając do naszej grupki.
- O Hej Harry! – Carly go przytuliła. – O co to ja miałam spytać?... AH TAK! Co tam u Taylor Swift?
Harry zrobił wielkie oczy.
- Mendy! – pokazał na mnie i na Zayna. – Kiedyś mi za to zapłacicie.
Wszyscy oprócz Hazzy wybuchliśmy śmiechem.
- Chwila! Ktoś tam się topi? – spytał loczek wskazując na jezioro.
- Niee. To tylko Louis i Eleanor – uśmiechnęła się Grace.
- Biją się?! – w głosie Harrego dało się wyczuć szczerą nadzieję.
- Raczej całują – odpowiedziała Lills
- Ble. Fuj. Ohyda! – Harry zaczął maszerować w stronę domków. – Jak by co nie szukajcie mnie. Idę rzygać!!!
- CZEEEEEKAJ NA MNIEEEE! – Carly pobiegła za nim.
- No to może… Spacer? – zaproponował Zayn.
- SPACER! – odpowiedzieliśmy mu chórem.
No i takim właśnie sposobem zostawiliśmy Lou i Eleanor. Chociaż oni nawet nie wiedzieli, że ich obserwujemy, bo byli zbyt ‘zajęci’. :D



~Carly~
- Co tak właściwie buło między tobą a Taylor? – spytałam, gdy dogoniłam Stylesa.
- Tak właściwie? To NIC – odpowiedział uśmiechając się.
- Skoro nic między wami nie było, to czemu nie chcesz o niej słyszeć?
Harry stanął i popatrzał mi w oczy.
- Bo ja jej po prostu nienawidzę…
Oparłam się o drzewo i spojrzałam na jezioro.
- Czyli jednak coś między wami było. Opowiadaj!
- Dobra. Więc… Tay od zawsze mi się podobała. Jej figura, uśmiech, głos… Uwielbiałem to. Aż w końcu poznałem ją osobiście. Była zabawna i miła. Chodziliśmy na spacery, randki, śmialiśmy się… Ale ona po jakimś czasie zaczęła świrować. Nawet jeszcze jako tako parą nie byliśmy, a ona planowała już założyć ze mną rodzinę, mieć dzieci. Przeraziłem się. Potem były kłótnie, ale z Happy Endem. Spędziliśmy razem sylwestra. O 00.00 pocałowaliśmy się. A raczej to ona się na mnie tak jakby ‘rzuciła’. Po tym wyjechaliśmy na Wyspy Dziewicze, a tam zapadła ostatnia klamka. Pokłóciliśmy się tak mocno, że do dzisiaj się do siebie nie odzywamy. To bym wytrzymał i byłoby ok, ale to, co ona potem zrobiła, przechodzi wysoko ponad granice ludzkiego chamstwa. Publicznie tak jakby przebrała się za mnie i udawała mnie, nabijając się przy tym ze mnie. Znienawidziłem ją. To, co było dla mnie w niej piękne, teraz jest dla mnie szczytem ohydztwa. Jej głos przybrał dla mnie barwę głosu jakiegoś trolla, albo Golluma z ‘Władcy Pierścieni’. Jednym słowem czegoś najgorszego – zakończył.
      Stałam jak wryta. A ja tą Taylor Swift postrzegałam jako porządną, miłą i słodką dziewczynę, a tu co? Glizda bez uczuć! I na dodatek Deska!
- Wow… A czy wy… No ten… - spojrzałam na niego znacząco.
- Czy uprawialiśmy sex? O to ci chodzi? – uśmiechnął się.
Ja się tylko zaczerwieniłam.
- Tak. Zrobiliśmy to. Właśnie po tym zaczęła planować tą sweet rodzinkę. Haha. Ale ona jest głupia! – wykrzyknął.
- No! Przecież każdy wie, że to ja będę twoją żoną i matką twoich dzieci! – zaśmiałam się.
Harry popatrzał na mnie z przerażeniem.
Po chwili oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Z czego tak się śmiejecie? – spytał ktoś. Odwróciłam się. To był przemoknięty Lou i jego także przemoknięta Eleanor.
- Carly dała mi do zrozumienia, że mam jej się oświadczyć! – odparł Harry.
- WCALE NIE! – rzuciłam się na Hazzę z pięściami.
Lou i Elka trzymali się za ręce.
- Spokój, spokój! – Elusia odkleiła się od swojego chłoptasia i rozdzieliła mnie i Stylesa.
- No i kto tu o spokoju mówi! – krzyknęłam.
- Nie rozumiem…
- Weź przestań! Jak przed chwilą jeszcze ty i Louis całowaliście się w jeziorze, to nie było tam w ogóle spokojnie!
- Ahaa… Wiesz co? Nawet się nie przedstawiłam – podała mi rękę. – Eleanor Jane Calder.
Dziwna. Bardzo dziwna dziewczyna. Ja tu o całowaniu, a ta mi się przedstawia… LOL.
- Carly Alexandra Thompson – uścisnęłam jej dłoń. Zimna i mokra!
Nagle poczułam wibracje w kieszeni.
- Przepraszam was na chwilę – powiedziałam i odeszłam na bok.
Wyjęłam telefon z kieszeni. Na wyświetlaczu ujrzałam imię ‘BEN’…


~Grace~
- No dzwoń do niej! – siedziałam Zaynowi na plecach, bo wcześniej go wywaliłam na ziemię.
Niall i Lilly tylko patrzeli na nas, a raczej na mnie, jak na debilkę.
- No ale po co? – jęczał Malik.
- Bo chcę usłyszeć jej głos! Lilly już ją słyszała! CO WIĘCEJ – WIDZIAŁA! – krzyknęłam.
- Bo Lilly tam była! Też mogłaś! – krzyknął mulat.
- Lepiej zadzwoń do niej, bo Grace tak łatwo się od ciebie nie odczepi – odparła Lills.
- Ugh. Dobra. Zadzwonię do niej! – Zayn w końcu wywiesił białą flagę. Wstałam z niego i też sama pomogłam mu wstać.
- A i jak możesz, to włącz rozmowę video! Bardzo chcę ją zobaczyć!!! – mówiłam podjarana.
Zayn wybrał numer w telefonie i przyłożył go do ucha.
- No hej, Perrie – powiedział, gdy ona odebrała. – Słuchaj, włącz rozmowę video, bo pewna osoba bardzo chciała by cię zobaczyć.
Malik podał mi telefon. A kogo zobaczyłam na wyświetlaczu? PERRIE EDWARDS!!!
- Aaaaaaa….. – pisnęłam i zakryłam usta dłonią.
- Heeej – uśmiechnęła się Pezz.
- Perrie! Nie wierzę!!!!!!! Chwila!!! Masz różowe włosy!!!! Ale pięknie!!!!! – krzyczałam.
- Hehe. Dziękuję… A mogę chociaż wiedzieć z kim mam przyjemność rozmawiać? – nadal miała ten prześliczny uśmiech.
- Ah! Tak, tak! jestem Grace! Grace Gilbert! Twoja wielka fanka!!!
- I dziewczyna Nialla! – wtrąciła Lilly.
- Cicho siedź! – warknęłam do Lilly, a ta odpowiedziała mi zadziornym uśmiechem.
- Ooooo! Gratuluję! Czyli blondasek znalazł sobie w końcu drugą połówkę! – Perrie wyglądała na zadowoloną.
- Taaaaaaaaaaaa! – przeciągnął Niall.
- Grace! Życzę wam szczęścia! I oby wasz związek trwał długo i szczęśliwie! – powiedziała i wyciszyła ton. – A teraz powiedz! Czy Zayn i tamta brunetka, którą ostatnio u was widziałam… Coś między nimi jest?...
      Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Jeśli powiem, że nie, to Perrie się nie załamie, ale to ja skłamię! A jeśli odpowiem, że tak, to Pezz będzie smutna! OMG! To trudne!
- Tak… Oni… Jakby to powiedzieć… – jąkałam się.
- O TAK! WIEDZIAŁAM! NO JA TO PO PROSTU WIEDZIAŁAM!!! – Pezz cieszyła się tak, jakby wygrała kilka milionów zielonych na loterii. – Dobra! Teraz to ja muszę do was przyjechać!!! JESY, JADE, LEIGH-ANNE!!!!!!!!!!! JEDZIEMY na ‘Teen Camp’!!!
- Serio przyjedziecie?! – Lilly wyrwała mi telefon Zayna.
- No a jak! Trzeba uczcić to, że Niall jest z Grace i to, że ty jesteś z Zaynem!!! – uśmiech nie schodził z twarzy różowowłosej.
- Hehss… - Lills się zarumieniła.
- Oks, Oks. Ja kończę! Za kilka dnia prawdopodobnie będziemy! Papa! – powiedziała Perrie.
- Paaaaaaa! – krzyknęliśmy i Pezz się wyłączyła.
Ona tu przyjedzie z całym Little Mix!!!!! TAK! TAK! TAK! TAK!!!!



~Carly~
Nie wiedziałam, czy mam odebrać. Przecież widziałam, jak on i Stella. Ugh.
Odbiorę ten telefon…
- Halo? – powiedziałam znudzonym tonem.
- Carly! No w końcu się do ciebie dodzwoniłem! Tam chyba nie macie dobrego zasięgu, co nie?
      Zasięg jest. Wszędzie. Wiem, że Ban kłamał. Nie dzwonił do mnie ani razu, bo, jak już wcześniej powiedziałam, zasięg jest tutaj wszędzie.
- Tak, tak. Nie ma… - teraz to ja skłamałam.
- Tak więc, co tam u ciebie słońce? Żyjesz? Nie zdychasz z nudów? – mówił podjarany.
- Nie zdycham, bo tu wbrew pozorom jest świetnie…
- Serio? Przecież to istna dziura! Zero kontaktu ze światem! Mała, jak ty tam wytrzymujesz?
      Miałam ochotę cisnąć ten telefon w jezioro. Na serio.
- Mówiłam już. Wbrew pozorom tutaj jest dobrze.
- Kłamiesz. Znasz tam tylko Lilly… No i tą dziwaczną Grace z naszej klasy, a tak, to nikogo.
- Oj zdziwiłbyś się. Jest jeszcze ktoś, kogo znam od dawna…
      Powiedzieć, czy nie powiedzieć mu o Harrym?
Z opresji wyrwał mnie dźwięk telefonu, dający znak, że mam kogoś na drugiej linii…
-Ben, poczekaj chwilę – powiedziałam i odebrałam drugie połączenie.
-Carly! Córciu! – to był mój tata.
- Tata? – w głębi się uśmiechnęłam.
- Tak, wiem, wiem. Nie miałem dzwonić, bo masz teraz taki czas wolny ode mnie i od naszego małego świata, ale nie wytrzymałem córcia! Tęsknię za tobą!
- Nic się nie stało, tato! Cieszę się, że dzwonisz. Też tęsknię – mówiłam prawdę.
- Ah! To świetnie! A jak tam u ciebie? Jak ludzie? Dużo śpiewasz? – tata był szczęśliwy.
- Ludzie są wspaniali, tato. A śpiewam znacznie więcej niż w domu. Dziękuję ci, że posłałeś mnie na ten obóz! – uśmiechałam się sama do siebie.
- Cieszę się twoim szczęściem! Ok, słońce. Jak będziesz chciała pogadać, to zadzwoń. Ja na razie muszę kończyć, bo trzeba odebrać Nessę z urodzin jej koleżanki. Papa! Kocham cię!
- Papa… O! Tato! Jeszcze jedno!
- Tak?...
- Pozdrów Nessę i… Przeproś ode mnie Doris…
- …Oczywiście, kochanie – słychać było, że tata się wzruszył.
- Dzięki. To pa, tato. Kocham cię.
- Ja ciebie też, córcia.
      Rozłączyliśmy się. Lubię, kiedy tata mówi do mnie ‘Córcia’. Mama też tak do mnie mówiła. Brakuje mi jej…..
A co do Doris… Ni chcę być z nikim pokłócona. Z nikim bliskim.
Powróciłam do rozmowy z Benem.
- Już jestem, Ben.
- No nareszcie! – wykrzyknął chłopak.
- No… - popatrzałam na jezioro. Było piękne.
- Tak więc… Kogo znasz jeszcze od dawna? – zaciekawił się Ben.
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo ktoś mnie złapał od tyłu w pasie.
- Z kim tak rozmawiasz? – spytał flirtującym tonem Harry przytulając mnie od siebie.
- CO TO ZA FACET?! – wrzasnął Ben.
- To Harry. Ben, muszę kończyć. Nara.
- Ale, Carly!!! Przecież my… - nie słyszałam, co mówił dalej, bo wyłączyłam się.
Nadal patrzałam na jezioro. Łzy napłynęły mi do oczu.
- Kto to Ben? – Harry odwrócił mnie delikatnie w swoją stronę.
- To… Nie ważne. Potem ci powiem. – otarłam łzy. – Chodźmy się przebrać, bo potem będzie ognisko.
No i tak też zrobiliśmy.


*******************************
Mam nadzieję, że to jest długo, ale mile wyczekiwany rozdział :)
Jeśli wam się podoba, to komentarzu napiszcie, jaką akcję mam zrobić w następnym rozdziale :
1. Carly i Hazz ♥
2. Grace i Niall ♥
3. Lilly i Zayn ♥

Następny = 4 i więcej komentarzy! <3

PS. Rozdział znowu speszyl for Gusiaaa :33

//Mia.






poniedziałek, 11 marca 2013

Chapter #9


~Liam~
     Dzisiaj mijają dokładnie 3 dni od zdjęcia zakazu przez panią Anne Bell.
Lilly i Zayn są nierozłączni. No pomijając noc, bo wtedy śpią. Ale tak to ciągle są razem. Zayn chyba na serio się zakochał. Nawet z Perrie nie był taki… szczęśliwy.
Cieszę się, że znalazł sobie kogoś. Chociaż jeszcze pięć dni temu był z Perrie. No ale kit z tym.
     Harry i Carly też mają się dobrze. Chodzą wszędzie razem, całują się, ale chyba nie są razem. No ale co się dziwić. Z Harrym to nigdy nie było nic wiadomo.
     Jest ranek piątego dnia obozu. Stoję na tarasie naszego domku i piję kawę. Patrzę na jezioro. Jest na prawd cudnie. Brakuje mi tylko jednej osoby – Danielle. Bardzo się za nią stęskniłem.
Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz. ‘Danielle’. Od razu się uśmiechnąłem i bez żadnego zawahania odebrałem telefon.
- Hej skarbie! – usłyszałem jej ciepły głos.
- Dzień dobry, kotek – odpowiedziałem jej tak samo ciepło.
- No i jak tam? Fanki dają ci popalić? – nadal mówiła tym pięknym, ciepłym głosem. MUAH!
- Wiesz co? Właśnie nie. W ogóle do mnie i do chłopaków nie podchodzą. Przez pięć dni nie dałem nikomu autografu! Ale to nic. Tylko ja wiem, czemu do nas nie podchodzą – powiedziałem z dumą.
- Ooo! A czemu to tylko ty wiesz? – zaśmiała się.
- Kierowniczka uznała mnie za najbardziej rozsądnego i w tajemnicy mi powiedziała, że fanki do nas nie podchodzą, bo mają taki lekki zakaz. Powiedziała, że mamy na razie wypocząć i może po jakimś tygodniu pozwoli fankom nas dopaść – powiedziałem i usiadłem na schodkach.
- Ahaa… Liam, a mógłbyś mi powiedzieć, co teraz robisz? – spytała.
- Siedzę na schodkach, patrzę na jezioro, myślę o tobie, rozmawiam z tobą, tęsknię…
- Aaaaa… Mógłbyś wstać? – mówiła bardzo dziwnie. Bardzo, bardzo dziwnie.
- Po co? Z resztą, co mi tam – wstałem. – Stoję, kaczuszko!
No i usłyszałem głuche *pip.pip.pip*. Rozłączyła się.
Nagle ktoś zakrył mi oczy dłońmi i szepnął mi do ucha:
- Widzę, widzę kochanie…
Odwróciłem się. Tak! To był mój skarb!
- DANIELLE! – wykrzyknąłem jej imię i pocałowałem ją najnamiętniej jak potrafiłem. Długi był ten pocałunek.
- Też się cieszę, że cię widzę, Liam – cmoknęła mnie w usta. – Kocham cię…
- Ja ciebie też – i znowu ją pocałowałem.
Chwilę się jeszcze całowaliśmy, ale nic nie trwa wiecznie… Niestety.
- Mła, mła, młaaa! Oj Liiijam! Koocham cię! Ojjj! Ja ciebie też Danjjjelle! – Louis próbował nas naśladować.
- Hej, Lou! – powiedzieliśmy razem z Dani.
- Dobra… Koniec tego – stanął obok nas. – Danielle, nie chcę być niemiły, ale… Co ty tu do jasnej cholery robisz?!
- No jak to co? – Danielle objęła mnie. – Przyjechałam odwiedzić mojego misia! – dotknęliśmy się nosami.
- Dość! Dosyć! Błagam was! Oszczędźcie mi tego! – wybrzydzał Louis.
-No dobrze, dobrze! – odsunąłem się od mojej dziewczyny. – Jak chcesz! –zaśmiałem się.
No i w tej chwili zdarzyło się coś dziwnego… Bardzo dziwnego.
Otóż nagle usłyszeliśmy krzyk Carly.
- LIAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAŚ! – dziewczyna rzuciła się na mnie. – SKARBIE TY MÓJ!!! - … i wpiła mi się w wargi. Na oczach mojej dziewczyny. Na oczach Danielle.
Pod wpływem ciężaru Carls oboje wywaliliśmy się na ziemię. A Carly co? Nadal mnie całowała!
- Carly! Opanuj się! – krzyknąłem i odkleiłem ją od siebie.
Dziewczyna wstała i podała mi rękę. Także wstałem.
- Co to miało być?! – spytałem, a Carly tylko się uśmiechnęła i odwróciła.
- LILLY! ZROBIŁAM TO!!! DAWAJ MOJE TRZY DYSZKI!!! – krzyknęła do Lilly, która właśnie wyszła z domku.
- Ugh… Po co ja się z tobą zakładam! – Lilly dała szczęśliwej Carly pieniądze. – Przecież ty dla kasy zrobisz wszystkooooo… O MÓJ BOŻE! – krzyknęła Lilly, bo zauważyła zszokowaną Danielle. - TY JESTEŚ DANIELLE!!! DANIELLE PEAZER!!! DZIEWCZYNA LIAMA!!! A Carly przed chwilą… PRZEPRASZAM!!! –podbiegła do Dani. – Nie zrywaj z nim! To dobry człowiek!!! On by nigdy cię nie zdradził!!!
- Dobrze… Spokojnie. Rozumiem, to był tylko zakład – Dani uspokajała Lills.
- Po co wy się o takie rzeczy zakładacie? – skrzywił się Lou.
- Spytaj Lilly. To ona jest waszą fanką i ma zryty mózg – Carly podeszła do Louisa. – Co ona w was widzi? Nie rozumiem jej.
- Mam lepsze pytanie! – Louis dostał olśnienia. – Co ty widzisz w Harrym?
Wszyscy oprócz niej zrobiliśmy takie ‘uuuuuuuuuu!’.
- Ale ładna dziś pogoda, nieprawdaż, Louisie Tomlinsonie? – zmieniła temat.
- Zadałem pytanie… - Lou poruszył brwiami.
- A ja nie odpowiem ci na nie – brunetka uśmiechnęła się sztucznie.
Właśnie teraz zauważyłem, że nie ma wśród nas Danielle. Gdzie ona jest?!
- Danielle! – krzyknąłem. – Hej! Gdzie jesteś?
- Już! Chwila! Zaraz przyjdę! – usłyszałem głos zza naszego domku.
Po chwili zza domku wydobyły się jakieś szepty. Danielle i jeszcze kogoś.
- Wszystko ok? – spytał Louis.
- Tak, tak. Pewnie. Już idę. Znaczy się idziemy.
No i wtedy stała się rzecz najmniej spodziewana. Przed nami stanęła Danielle i…
- ELEANOR?! – wrzasnęli jednocześnie Lilly… i Louis.


~Louis~
Stałem i nie wierzyłem własnym oczom.
Co czułem? Zaskoczenie? Rozczarowanie? Smutek? Szczęście?...
Wszystko na raz.
Zastygłem. Nie mogłem się ruszyć, a co dopiero powiedzieć…
Na zewnątrz wyglądałem, jakbym o niczym nie myślał, lecz w środku… W środku był wulkan emocji.
- O Mój Boże!!! – wrzasnęła Lilly. – To jest drugi najpiękniejszy dzień w moim życiu!!!
- Czemu to niby? – jęknęła Carly.
- Bo przede mną stoją dziewczyny chłopaków!!! Danielle, dziewczyna Liama i Eleanor! Dziewczyna Louisa Tomlinsona!!!
Spuściłem głowę.
- B-Była dziewczyna Louisa – Eleanor pociągnęła nosem.
- Ach… Tak. Przepraszam. Zapomniałam – Lilly strzeliła buraka.
- DZIEŃ DOBRY LUDZIE!!! KTO JEST GOTOWY NA KOLEJNY PIĘKNY DZIEŃ?! – wydarł się Harry wychodząc z naszego domku. Po chwili zauważył Danielle. – O! A kogo to me piękne oczy widzą? Toż to Danielle Peazer!!! – no i zauważył Eleanor. – Chwila… ELKA CALDER?! Co ty tu do jasnej Anielki robisz?! Przecież nie jesteś już z Lou.
No i Eleanor się rozpłakała.
Nie, no… Tylko nie to… O Boże! Ona płacze! Nie… Mi też poleciała łza. Ugh. Jebane uczucia!
Zayn i Niall wyszli z domku.
- Hey, Hi, Hello! – powiedzieli chórem, rozglądnęli się i zdali sobie sprawę z powagi sytuacji.
- Dobra, ludzie – zaczął Niall. – Chodźmy na zbiórkę. Zostawmy Lou i El sam na sam. Ci dwoje mają sobie coś do wyjaśnienia.
No i wszyscy poszli zostawiając mnie z Eleanor.
Staliśmy tak w milczeniu.
Czasem było słychać jak El pociąga nosem… a czasem ja.
W końcu zaczęła.
- Louis…
- …
- Louis…
- …
- Louis, błagam cię!...
- …
- Błagam! Powiedz coś! – krzyknęła zrozpaczona.
- A co mam mówić? – spytałem stanowczym tonem.
- … - tym razem to ona milczała.
- Pytam się! Co mam do jasnej cholery mówić? Może o tym, że ani trochę się nie cieszę, że tu przyjechałaś. Proszę bardzo. Odezwałem się! – odwróciłem się na pięcie i już chciałem odejść…
- Proszę cię… Porozmawiaj ze mną – powiedziała cicho.
- Nie teraz. Jestem… jestem w pracy. Może potem – nadal stałem do niej plecami.
- Czyli kiedy?... – w jej głosie było słychać nadzieję.
- Czekaj na mnie na pomoście o 17.00 – powiedziałem. – To cześć.
- A… mogę iść z tobą? Nie wiem, gdzie jest Danielle…
- Pewnie – ruszyłem w stronę sceny. Eleanor szła za mną.
Przez resztę dnia (do godziny 17.00) wszystko było normalnie.
Ja i El nie odzywaliśmy się do siebie. Szczerze, to nie zwracałem na nią uwagi… A przynajmniej starałem się jak mogłem, by nie zwracać na nią uwagi.
Na zajęciach byłem z Zaynem w grupie Lilly.
Obiad? Normalnie. Śmiech, żarty itp. Ale nie Eleanor. Ona się nieśmiała. No może raz czy dwa uśmiechnęła się do Danielle, ale poza tym, to nic.
Nadeszła godzina rozmowy.
Czułem, jak świat obraca się o 180 stopni.
Denerwowałem się jak nigdy.
Ręce mi się pociły.
Miałem zawroty głowy.
Gdy przyszedłem na pomost, Eleanor już tam była.
Podszedłem do niej.
- Cześć – próbowała się uśmiechnąć.
- Cześć – odpowiedziałem.
- Dobrze… To ja może zacznę…
‘ Zacznij, zacznij, bo ja się nie odezwę’ – pomyślałem.
- Louis… ja… Po pierwsze to… Chciałabym przeprosić. Przeprosić za wszystko. Za to co było półtorej tygodnia temu. Nie wiedziałam, co robię… Nie wiem, czemu ja to zrobiłam.
Nie wiem. Do dzisiaj nie wiem…
- Też nie mogę tego zrozumieć, Eleanor. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć. Czy coś zrobiłem nie tak? Byłem złym chłopakiem? Nie dbałem o ciebie?
- Lou, ja…
- Nie! Teraz ja mówię! Dbałem o ciebie! Chroniłem cię przed tymi wszystkimi dziewczynami, które tylko czekały na to, aby cię ośmieszyć! Więc się pytam! Co ja zrobiłem nie tak?! – krzyknąłem.
- Louis…
- Tak, wiem! Będziesz mówić, ze to nie tak, jak myślę! Że to inaczej!
- LOUIS! – krzyknęła. Zamilkłem.
- JA CIĘ KOCHAM!... Ja…


~Lilly~
- No chodź! Co się tak grzebiesz? – ciągnęłam Zayna za rękę.
- Ale ja nie chcę! – marudził mulat.
- Musisz nauczyć się pływać! Przełam się! – uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Ugh. Dobra. Zrobię to…  – przybliżył się do mnie i cmoknął mnie w usta. – Dla ciebie.
Ruszyliśmy w stronę domków, aby się przebrać w stroje kąpielowe.
- Czekaj! – stanęłam. – To Lou i El?
- Tak! – zdziwił się Zayn.
Zaczęłam przyglądać się tamtej parze.
Rozmawiali.
Nagle Eleanor krzyknęła.
Powiedziała coś, a Louis wrzucił ją do jeziora!
Nie no żart! Rzucili się sobie w ramiona i zaczęli się całować.
Całowali się tak, jakby nie mogli nadążyć nad tempem pocałunków.
Nagle wpadli do wody. Ale to im nie przeszkodziło w całowaniu.
- A ja myślałam, że ich związek to jakaś przykrywka Larrego. – zamyśliłam się.
- Jak widzisz, to tylko plotki… - odpowiedział Zayn i objął mnie ramieniem.


*****************************************
ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA GUSI TOMLINSON ♥

po pierwsze :
PRZEPRAAAAASZAM, że tak długo nie dodawałam, ale miałam karę na kompa i pisanie... a potem ogólny brak weny itd. :)
po drugie :
Kolejny rozdział = ponad 4 komentarze :)

mam nadzieję, że się podoba <3

//Mia.

niedziela, 10 lutego 2013

Chapter #8


~Lilly~
„- PRZECIEŻ WAM ZAKAZAŁAM! – krzyczała na nas Bell.
- NIE! NIE ZABRONI NAM PANI!!! – wrzasnął Zayn.
- ACH TAK?! – kobieta odwróciła się do nas plecami. – No to co powiesz na TO?!
W tej chwili stała przed nami kobieta z zakrwawioną twarzą i piłą maszynową w rękach. Nim się zorientowałam, w jakiej jestem okropnej sytuacji, Bell rzuciła się na Malika tnąc jego ciało swoją piłą. Po chwili jego kawałki były porozrzucane po całej stołówce.
- TERAZ KOLEJ NA CIEBIE… – pani Anne spojrzała na mnie. - …Młoda DAMO…
Rzuciłam się w ucieczkę. Wybiegłam ze stołówki…
Zatrzymałam się obok jakiegoś drzewa ciężko dysząc. Płakałam. Zayn nie żyje… Chwila… A co z innymi obozowiczami?!
Rozejrzałam się. Otoczyły mnie… ZOMBIE?! Wśród nich byli wszyscy. Wszyscy byli Zombie.
- CARLY?! GRACE?! NIALL, LOU, LIAM?!??! HARRY!??!! WY TEŻ?! – wrzeszczałam.
-Ciiii – Carly złapała mnie mocno za szyję. – zaraz będzie po wszystkim! – i wgryzła się w moją szyję wygryzając mi całą krtań…
Po niej wszyscy się na mnie rzucili i zaczęli masakrować moje ciało…”


- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! – obudziłam się z krzykiem. Byłam cała spocona i płakałam. Miałam napuchnięte oczy.
- Lilly!  - Carls do mnie podbiegła – BOŻE, LILLY! – krzyknęła, kiedy już zapaliła moją lampkę nocną i spojrzała na moją twarz.
- A-aż ta-ak źle wyglądaa-am? – mówiłam starając się nie płakać.
- Lilly! – zawołała Grace i podbiegła do nas. – Co się stało?!
- Miałam koszmar – odpowiedziałam, kiedy się już opanowałam.
- Jaki? Opowiedz nam go – powiedziała Carly i razem z Grace usiadły na moim łóżku.
No i zaczęłam opowiadać o Bell, jak porozcinała Zayna tą swoją piłą i o Zombie.
- Nie no… - Grace była zszokowana. – Jedliśmy cię? Skąd taki sen?
- Dobra Grace. Nie rozmyślajmy o tym. To pewnie przez tą wczorajszą sytuację z Zaynem i Anne Bell – mówiła Carls.
No i właśnie wtedy znowu wszystko mi się przypomniało. Przecież Ja i Zayn mamy zakaz zbliżania się do siebie! Wybuchłam głośnym płaczem.
- Lilly! Weź się w garść! Ta Bell na pewno miała gorszy dzień i… - próbowała tłumaczyć Grace.
- NIE! TY NIE ROZUMIESZ! ONA… ONA PO PROSTU ZAKAZAŁA NAM ZE SOBĄ ROZMAWIAĆ I NIC TEGO NIE ZMIENI! – wydarłam się.
- Boże… A nie możecie się tak po prostu po kryjomu spotykać? – stęknęła Carly.
- Raczej nie. Bell pewnie naśle na nas innych animatorów. Będą nas obserwować przez cały czas – oznajmiłam. –Anne nie jest taka głupia jak wam się wydaje.
- A w nocy? – spojrzała na mnie Grace.
- W nocy, to ja kochana śpię – powiedziałam z ironicznym uśmiechem.
- To zmienisz swoje nocne plany – Carly stanęła przede mną. – Zayn też je zmieni. Od dzisiaj będziecie się spotykać z nim w nocy. Tego Bell ani inni animatorzy nie zauważą, bo będą spać. Proste i logiczne. Każdy by tak pewnie postąpił. A teraz dobranoc. Jest 4.27, a ja chcę się wyspać. Dobranoc – Carly się położyła.
- Zobaczysz, będzie dobrze – Grace mnie przytuliła. – Dobranoc, Lilly.
- Dziękuję – pocałowałam ją w policzek. – Dobranoc.
Obie się położyłyśmy i zasnęłyśmy.
Mam nadzieję, że z Zaynem wszystko się ułoży. Bell cofnie swój zakaz i… ugh. Kogo ja oszukuję? Wpadłam przez swoją głupotę. Chciałam się przespać z facetem, którego plakaty wiszą na ścianach w moim pokoju. Chciałam tego, jak diabli. Ale nic z tego nie wyszło. Przez ten głupi plan z alkoholem. Gdyby nie Harry i to jego zamiłowanie do mocniejszego trunku, nic by się nie stało. Animatorzy by nic nie wykryli, a ja nie byłabym już dziewicą.
Już za nim cholernie tęsknie. Ale… Będziemy się spotykać w nocy… Wszystko się ułoży. Będzie dobrze… Prawda?...



~Louis~
- Louis… Psss! Louis! –ktoś mną lekko szturchał. – Lou! Słyszysz? Psssst! Wstawaj!
- Eleanor… zaraz wstanę… - mruknąłem i zacząłem mlaskać z uśmiechem na twarzy.
- Louis! PSSSSSSSSSSSSSSSSST! To ja, Harry!
Otworzyłem oczy i zobaczyłem kucającego nade mną Hazzę.
- A to ty… - usiadłem. – Czego chcesz?
- Mam plan. Tylko musisz mi zaufać… - popatrzał na mnie. – Wchodzisz w to?
- Wchodzę! – przybiliśmy sobie cicho piątkę.
Po pięciu minutach obaj staliśmy przed naszym domkiem ubrani i ogólnie tacy piękni i zaje.. fajni.
- To jaki masz plan? – popatrzałem na Stylesa.
- Będziemy prześladować Anne Bell aż cofnie zakaz Lilly i Zayna. Proste, co nie? – uśmiechnął się.
- Ale jak prześladować?
- Louis… Prześladować, śledzić, nie odstępować na krok, chodzić za nią wszędzie, wkurzać ją! O to mi chodzi! Aż w końcu zlikwiduje zakaz. To co? Zaczynamy?
- Dobra, Lokers! – krzyknąłem i pobiegliśmy w stronę kompleksu Anne Bell.
Gdy dobiegliśmy Hazza zajrzał do jej okna.
- Jeszcze śpi! – oburzył się.
- Jest… 7.43 debilu! Zbiórka jest dopiero o 9.00! – zaśmiałem się.
- Serio? Bo ja słyszałem, że wszyscy są zbyt narąbani po wczorajszym i zbiórka jest o 11!
- To dlaczego dziwi cię to, że Bell jeszcze śpi? Ma jeszcze z dwie godziny! – wyjaśniłem.
- Ugh. Powinna zajmować się skacowanymi obozowiczami! No HELOŁ! – Hazz śmiesznie poruszył głową i zaczął robić miny.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Hej Hazz… Nie dziwi cię to, ze jesteśmy tu już dwa dni, a jeszcze nikt do nas nie podszedł, nie poprosił o autograf, zdjęcie? Nie to, żeby mi to nie odpowiadało, ale jesteśmy One Direction, no nie?
- Szczerze? Mnie też to dziwi. Jeszcze żadna dziewczyna na tym obozie nie spytała mnie czy się z nią prześpię za to, że mi kupi kota – zaśmiał się Harry. – Wracając do tematu… Paul mówił, że tu będzie dużo naszych fanek… Stęskniłem się za rozdawaniem autografów! OMFG!
- Dobra. Później rozwiążemy ten problem. O ile mogę nazwać to problemem. Hmm… - spojrzałem na Stylesa. Był zrozpaczony faktem, że przez dwa dni miał spokój od fanek. – Budzimy ją?
- No jasne! Ok. Plan mamy taki: ty pukasz bardzo głośno do drzwi, Anne Bell budzi się i otwiera. Wtedy wyskakuję ja i włażę jej na chama do chaty. Ona jest zbulwersowana. Do akcji wkraczasz ty. Wchodzisz do jej domku. Zaczynamy bawić się jej rzeczami. Gdy zacznie się pytać, odpowiadam tylko ja. Mam już wszystko przygotowane! Zrozumiałeś, zapamiętałeś? – przytaknąłem. – No to do dzieła, Tommo!
Moim zdaniem plan wydawał się… głupi. Ale nie chciałem ranić Hazzy, więc nic nie powiedziałem, tylko podszedłem do drzwi i zapukałem. Głośno i mocno.
- Co do diabła?! – wściekła kobieta otworzyła gwałtownie drzwi. Na szczęście zdążyłem skoczyć w krzaki zanim to zrobiła, bo już bym nie żył (o LOL).
- DZIEŃ DOBRY PANI BELL! – wrzasnął Harry i wpakował się jej do domku.
- P… PANIE STYLES! Co pan wyrabia?!- wrzeszczała oburzona kobieta.
Wtedy zrozumiałem, że czas na mnie.
- HELLO PANNO BELL! – wrzasnąłem wchodząc do jej domku.
- PAN TOMLINSON?! CO WY ROBICIE?! – krzyknęła, a my zaczęliśmy szperać w jej rzeczach. – PROSZĘ TO ZOSTAWIĆ!!!
- Niestety, pani Bell, ale musimy wszystko przeszukać – oznajmił ze spokojem w głosie Harry.
- Ale… Ale po co?! – ale była zbulwersowana!
- Bo widzi pani… - zaczął Hazz. – Wczoraj kupiliśmy nie tylko alkohol. Niektórzy obozowicze spożywali również narkotyki. Niewielkie ilości kokainy. No i… spora część tej kokainy została nam skradziona. Proszę nie robić z tego afery. Nikt nie może o tym wiedzieć, bo kokainę  kupiliśmy nielegalnie, a nie wiemy, kto jej wczoraj zażył. Chcąc uniknąć rozgłosu, załatwmy tą sprawę po kryjomu. Bardzo bym panią o to prosił – Harry strzelił jeden z jego zabójczo pięknych uśmiechów.
   No i dopiero teraz zrozumiałem ten cały plan Hazzy. Wymyślił tą całą aferę z narkotykami, aby odwrócić uwagę Bell od Zilly (tak będę mówić na Zayna i Lilly). Ona teraz będzie zajęta dochodzeniem w sprawie narkotyków, których w ogóle nie ma, a Lilly i Zayn będą mogli się spotykać bez przeszkód! Harry jest jednak mądry.
- Narkotyki?! Na moim obozie?! – była wstrząśnięta.
- Proszę pani, proszę się uspokoić. Najważniejsze jest to, by załatwić tą sprawę po cichu. Rozumie mnie pani? Jak znajdziemy te narkotyki będzie po krzyku.
Nie wytrzymałem. Roześmiałem się. Tak po prostu wybuchłem niepohamowanym śmiechem. Dzięki temu wszystko zrąbałem. Cała ta gadka o narkotykach poszła na marne.
- Przepraszam bardzo, ale ja nie toleruje kłamstw. To co próbowaliście zrobić było karygodne. Nie spodziewałam się tego po was… - no i przeze mnie wpadliśmy.
- Yyyyyyy… Przepraszamy. To.. TO WSZYSTKO PRZEZ TEN CHOLERNY ZAKAZ! – wrzasnął Harry.
Kobieta spojrzała na niego zaskoczonym wzrokiem.
- Jaki zakaz? – spytała z niepewnością w głosie.
- Ten, który wczoraj dała pani naszym przyjaciołom. Zaynowi Malikowi i Lilly Stone – wyjaśniłem.
- Ach… A co wy? Adwokaci?
- W pewnym sensie – Harry do niej podszedł. – Proszę pani. Nie minęło 12 godzin, a oni już wyglądają jak po kilkunastu dniach bezustannego płaczu. Wie pani do czego to może prowadzić? Oni mogą załamać się psychicznie. Nie wiem, jak z Lilly, ale znam Zayna bardzo dobrze i on bardzo źle znosi takie zakazy. On… On się w Lilly zakochał, a przynajmniej sprawia takie wrażenie. To nie jest facet z kamienia. On nie wytrzyma. Proszę cofnąć zakaz. Błagam panią. Dla dobra tej dwójki i naszego zespołu. Bardzo proszę… - zakończył.
      O CHOLERA! JAKA MOWA! ZAYN TEGO NIE WYTRZYMA?! BEACH PLEASE!!!... Aha. On tego nie wytrzyma… Niech ona cofnie to, Kur…. Kurka wodna.
- Ale panie Styles… Zastałam ich w niezręcznej sytuacji i…
- Ach tak? A gdyby pani zastała w niezręcznej sytuacji mnie i Louisa? Zakazałaby nam pani spotykania się? NIE. Bo nie ma pani na nas wpływu. Pomimo wszystko jesteśmy dorośli i to my jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny – ale ona jest mądry! Nigdy taki nie był. OMFG! Mam mądrego przyjaciela!
Kobieta westchnęła i usiadła na poręczy od fotela.
- Niech wam będzie. Cofam ten ‘cholerny’ zakaz – popatrzał w okno. – A teraz uciekać mi stąd. No już, już.
Wybiegliśmy z Harrym z jej domku. Udało nam się. Rozumiecie? UDAŁO!!!



~Zayn~
Wstałem. Ubrałem się. Zająłem łazienkę na pół godziny. Szara codzienność. Nic nadzwyczajnego. Nic się nie zmieniło. Poza tym, że mogę stracić Lilly. Poza tym nic a nic.
Wyszedłem z łazienki.
- Hej Zaaaaa.. ał! Chłopie! Ty płakałeś?! – zszokowany Niall wstał i podszedł do mnie.
- Tak. Możecie mi przypomnieć, o której jest zbiórka? – spytałem bez emocji.
- O 11.00. To za około pół godziny – Liam wstał i spojrzał mi w oczy. – Ryczałeś?...
- Aż tak widać? – spuściłem głowę.
- Tak. A teraz słuchaj. Wiem, ze to dla ciebie trudne, ale nie możesz się tak załamać. Zapraszam cię na puszkę coli! – zaproponował radośnie Liam. Zignorowałem to.
- Gdzie są Lou i Hazz? – spytałem, bo zauważyłem, że ich nie ma.
- Jak się obudziłem, to już ich nie było. A obudziłem się o 8.40 – oznajmił Niall.
- Aha. Chwila… Ty jesz teraz chipsy?
- Zgłodniałem!
- Niall… Mamy tu bufet obozowy. Tam można kupić kanapki – dałem mu 5 funtów. – Idź i kup sobie cos porządnego, bo już nie mogę patrzeć jak się zatruwasz tymi chipsami od samego rana… Albo wiesz co? Pójdę z tobą.
No i wyszliśmy z Niallem na dwór. Poszliśmy do bufetu. Niall kupił sobie wielką bułkę z serem i sałatą i poszliśmy usiąść na scenę. Tam spotkaliśmy rozbawionego Hazzę, Lou, Liama i dziewczyny, Carly, Grace i… Lilly.
Poczułem coś mokrego na twarzy. To były łzy. Moje.



~Harry~
Od godziny ósmej piję tylko energetyki. No nie mogę… DZIEKI MNIE I LOU PANI BELL COFNĘŁA ZAKAZ!!! Nie no! Jak Zayn i Lilly się dowiedzą! Buhahahahaha!!!
Siedziałem dobie na scenie z Lou, Li i dziewczynami, gdy podeszli do nas Niall. No i zapłakany Zayn.
Lilly posmutniała gdy go tylko zauważyła.
Nie wytrzymałem. Musiałem im to powiedzieć!
- No na co czekacie? – spojrzałem na Lilly. Zaraz potem na Zayna.
- O co ci chodzi? – spytała smutno Lilly.
- No przywitajcie się! Nie musicie się kryć z tym, że się lubicie! – uśmiechnąłem się.
- Harry! Zamknij się. My przecież nie możemy… - warknął Zayn.
- No jak to nie? Przecież Bell cofnęła zakaz! – powiedziałem i spojrzałem na Lou, a on potrząsnął twierdząco głową.
- JAK TO?! – wrzasnęła Lilly.



~Lilly~
- NO HARRY! NIE ŻARTUJ SOBIE! – krzyknęłam na uśmiechniętego Hazzę.
- On nie żartuje. Bell dzisiaj dokładnie o 7. 51 cofnęła wasz zakaz – oznajmił Lou.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Byłam w szoku. To.. to najlepsza wiadomość, jaką kiedykolwiek usłyszałam.
- Cofnęła? Ale.. COFNĘŁA?! – Zayn krzyknął z niedowierzaniem.
- Tak. Cofnęła. A to zasługa moja i Lou. Nie dziękujcie – Hazza śmiesznie poruszył brwiami.
Popatrzałam na Zayna. Uśmiechał się tak pięknie. Po kilku sekundach rzuciliśmy się sobie w ramiona.
Pocałowaliśmy się. W tej chwili byłam jedną z najszczęśliwszych dziewczyn na świecie.
- Sądząc po tym, co widzę, to nie będzie was na dzisiejszych zajęciach? – zaśmiała się Carly.
Ja i Zayn tylko popatrzeliśmy na nią i wybuchliśmy głośnym śmiechem, po czym pobiegliśmy brzegiem jeziora przed siebie.
Potem cały dzień gadaliśmy, śmialiśmy się, całowaliśmy itp. Tak wyglądały nasze kolejne trzy dni. Poznaliśmy się bliżej. To były cudowne trzy dni.
No ale w końcu musieliśmy (a raczej ja musiałam) zacząć chodzić na zajęcia…
Ach z resztą nie ważne. Zayn jest kochany i koniec!
Czwartego dnia po cofnięciu zakazu zdarzyło się coś, czego świadkiem chciałaby być każda istniejąca na tym świecie Directionerka… I to wstrząsnęło świądem jednego z członków 1D…



***********************************
PRZEPRASZAM, ZE TAK DŁUGO MUSIELIŚCIE CZEKAĆ NA TEN ROZDZIAŁ, ALE TAK JAKOŚ NIE MIAŁAM WENY! *i'm soooo sorry*

Ok. Podoba się? Kolejny rozdział = ponad 3 komentarze ♥
Mam nadzieję, że was ciekawi, co będzie dalej :)
Kolejny rozdział za kilka dni :*

//Mia.

sobota, 2 lutego 2013

Chapter #7


~Lilly~
- Panie Malik! Panno Stone! A CO TO MA ZNACZYĆ?! – wydarła się kierowniczka obozu, kiedy weszła do mojego domku i zobaczyła na łóżku Zayna w samych bokserkach, a mnie w majtkach, jak się całujemy.
Zszokowana pobiegłam do łazienki.
- Panno Stone! Proszę tu natychmiast wrócić! – krzyknęła kierowniczka (p. Anne Bell).
Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki.
Zayn już stał opatulony kołdrą.
Stanęłam obok niego. Oboje byliśmy przerażeni. W jednym momencie cały alkohol jaki wypiliśmy przestał na nas działać.
- No dalej. Proszę, tłumaczcie się. Co to przed chwilą było? – spytała p. Bell.
- Emm. Too… –przeciągał Zayn. – To co pani widziała.
Kobieta zrobiła wielkie oczy. Pewnie nikt nigdy jej tak nie odpowiedział.
- A tak w ogóle, to jakim prawem pani tu weszła bez pukania? Chyba należy się nam prywatność! – lekko się uniosłam.
- Słuszna uwaga, panienko Stone. Weszłam tu, ponieważ mamy nakaz przeszukania wszystkich domków, gdyż w domku obok, tak panie Malik, w pana domku, znaleźliśmy spory zapas alkoholu. Czy pan coś wie w tej sprawie? – podniosła jedna brew do góry.
Zayn milczał. Spojrzał tylko na mnie przerażonym wzrokiem i jego wzrok popędził gdzieś na podłogę.
- Dobrze. Skoro nie chce pan mówić, to proszę do mnie podejść i chuchnąć! – rozkazała Bell.
BOŻE! CO ONA SOBIE MYŚLI! Że ona niby jest jego matką? JEZU! Przecież on jest pełnoletni!
- Proszę pani, z całym szacunkiem, ale nie może mi pani rozkazywać. Jestem pełnoletni – oznajmił z spokojem w głosie mulat.
- Nie chce pan wykonać polecenia? W takim razie pójdzie pan ze mną. Pani też – powiedziała i spojrzała na mnie.
- No ale czemu ja?! – zbulwersowałam się.
- Zastałam panią z chłopakiem w niezręcznej sytuacji. To na tym obozie jest zabronione – wyjaśniła z małym uśmieszkiem. – Widzimy się za 10 minut w stołówce. Mam nadzieję, że tyle wam wystarczy, aby się ogarnąć – i wyszła.
- Już po nas – wyszeptałam.
Zayn opuścił z siebie kołdrę i chwycił moje policzki.
- Nic nam nie zrobi. Daję słowo – powiedział i lekko mnie pocałował.
- Mam taką nadzieję – uśmiechnęłam się. – Dobra. Ubierajmy się.
- Jest problem. Moje ciuchy… Są całe mokre – skrzywił się.
- Nie ma problemu. W torbie mam jakąś męską bluzę i dresy – podeszłam do walizki i wyjęłam z niej męskie ciuchy. Podałam je Malikowi.
- Dziękuję, ale jeszcze bokserki.
- Pójdziesz bez! – zaśmiałam się.
No i Zayn poszedł do łazienki.
A teraz… Boję się o Hazzę. Przecież on przez ten alkohol może mieć poważne kłopoty! NIE! To wszyscy chłopcy będą mieli przechlapane! UGH! Czy ten Harry nigdy nie może wytrzymać bez soczków z procentami?!



~Harry~
- PO JAKIEGO… Przepraszam… PO CO TY TO PIWO KUPOWAŁEŚ?! – wydarł się na mnie Liam, kiedy staliśmy przed stołówką w składzie: Ja, Lou, Niall i Liam.
Na razie nie odpowiedziałem mu.
Hmm. Po tym, jak z Carly zobaczyliśmy animatorów pobiegliśmy zawiadomić resztę chłopaków. Tylko Zayna nie znaleźliśmy.
Gdy zebraliśmy z Carls chłopaków, poszliśmy do domku.
Tam czekali już na nas animatorzy i … Kierowniczka Obozu!!!...
Nawrzeszczała na nas i kazała całemu 1D pójść pod stołówkę i na nią czekać. Potem poszła przeszukać inne domki.
No i tak znaleźliśmy się przed stołówką.
- Nie tylko piwo. Wino też kupiłem – odpowiedziałem.
W tej chwili zobaczyliśmy jak w naszą stronę idą Zayn i Lilly.
- No hej Malik. Hej… A Lilly? Co ty tu robisz? Przecież tylko my mieliśmy tu być – zdziwiłem się.
- Bell przyłapała nas w łóżku. Nie róbcie z tego afery – uśmiechnęła się brunetka.
Ja, Li, Lou i Niall zrobiliśmy oczy lemura.
W ŁÓŻKU?!?!?!??!??!?!?!
Nagle zobaczyliśmy Anne Bell.
Kobieta otworzyła stołówkę. Weszliśmy do niej wszyscy i usiedliśmy przy jednym największym stole.
Bell stanęła przed nami.
- Więc… zaczynajmy. Najpierw sprawa alkoholu. Kto z was go kupił? – spytała, a ja podniosłem rękę. – Dobrze, więc chciałabym tobie i wam wszystkim uświadomić, że na tym obozie są też ludzie niepełnoletni. Teraz przez was wszyscy, totalnie wszyscy są pijani. I co ja mam powiedzieć ich rodzicom?
- Nie powie pani nic – wstałem. – A tak w ogóle to nie powinni pić alkoholu, skoro są niepełnoletni. Zrobili to na własną odpowiedzialność i to już nie jest nasza sprawa.
- UPILIŚCIE MI WSZYSTKICH OBOZOWICZÓW! – krzyknęła.
- A to już nie moja sprawa, tylko tych pijanych obozowiczów i pani – odpyskowałem. Szalone, szalone.
- Panie Styles! Zachował się pan nieodpowiedzialnie i niepoważnie. Powinnam pana od razu stąd wyrzucić, ale jest pan gościem specjalnym i nie mogę tego zrobić. Za to co zrobiliście, będziecie sprzątać po każdym obiedzie do końca obozu. Żegnam was, 1D. Panie Malik i panno Stone. Wy zostajecie.
Wyszliśmy z chłopakami.
Jeszcze raz… PRZYŁAPAŁA ICH W ŁÓŻKU ?!?!??!?!??!?!?!?!??!?!?!?!



~Zayn~
Chłopacy wyszli zostawiając mnie i Lilly z Anne Bell.
- Czemu musimy zostać? Proszę pani, to jest bez sensu. I tak pani nic nie zdziała swoim gadaniem. Jesteśmy oboje pełnoletni i możemy robić, co nam się podoba – wygarnęła jej Lilly.
- Możecie, ale nie na moim obozie – uśmiechnęła się Bell. – Tak więc.. Macie zakaz bycia sam na sam. W ogóle nie odzywajcie się do siebie. Unikajcie siebie. Tak będzie lepiej, bo nie chcę, aby na moim obozie ktoś zaszedł w ciąże. Dziękuję za uwagę. Możecie wracać do domków – skończyła.
- NO CHYBA SOBIE PANI ŻARTUJE!!! – oboje z Lills wybuchliśmy.
- Nie ma pani takiego prawa! – wrzasnęła Lilly.
- Owszem mam. Moim zadaniem jest dbać o dobro obozowiczów. I właśnie tak robie. Żegnam! - krzyknęła kobieta.
Wyszliśmy ze stołówki.
Odprowadziłem Lills pod jej domek.
- No to… Hmm…  - westchnąłem.
- Zayn… Ona nie może! – wrzeszczała Lilly.
- Może, Lilly. Podpisalismy regulamin obozu i od tamtego czasu ona ma nad nami władze. Też mi będzie trudno z tobą nie rozmawiać… Nie czuć tego, jak mnie przytulasz, jak do mnie mówisz. To będzie straszne, ale na pewno ona zauważy, że to przeżywamy i odwoła zakaz – oparłem czoło o jej czoło.
- Ja tak nie wytrzymam. Jednego dnia poznaje mojego idola. Drugiego dnia całuję się z nim… a teraz co? Nie będę mogła z nim w ogóle rozmawiać? Nie, Zayn. Ja tak tego nie zostawię – po jej policzku spłynęła łza.
- Wytrzymamy to. Zobaczysz – no i ją pocałowałem jak najbardziej namiętnie jak potrafiłem.
Ta chwila trwała kilka, może kilkanaście minut.
No nie… ja bez niej nie wytrzymam. Jutro pójdę do tej Bell i jej wygarnę.
Przestaliśmy się całować, przytuliliśmy się i każde z nas poszło w swoją stronę.
Chyba… Chyba się zakochałem. A jeszcze wczoraj miałem ją za psycho-fankę, a dzisiaj jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu…
Życie jest dziwne.



~Louis~
Zayn wszedł smutny i nam o wszystkim opowiedział
HARRY : WHAT THE FUCK ?!?!?!??!??!
NIALL : CO !??????????????!!!!
LIAM : OSZALAŁA ! TA KOBIETA OSZALAŁA!
JA : IDĘ JEJ WPIERDOLIĆ!
- Nie. Zostawcie tą sprawę w spokoju. Dobranoc – no i poszedł spać.
Zaraz po nim my.




~Grace~
- NO NIE GADAJ! – krzyknęłyśmy z Carly, gdy Lilly nam o wszystkim opowiedziała.
- NO TAK! – krzyczała Lilly przez łzy. – NIENAWIDZĘ TEJ BABKI! JAK ONA MOGŁA!?
Płakała tak jeszcze godzinę, aż w końcu zasnęła. Zaraz potem Carly.
Tylko ja nie spałam.
Myślałam o tych  dwóch ostatnich dniach.
Tyle się wydarzyło.
Nie żałuję niczego. NICZEGO.
Poznałam Nialla i całe 1D.
Jestem przeszczęśliwa.

Tylko nie wiem, co dalej z Lilly i Zaynem…
To będzie koszmar…





***************************** 
Dzisiaj troszkę krótszy niz zawsze, ale mam nadzieje, że się podoba :D
DODANY SPECJANLIE DLA MOJEJ JASKÓŁECZKI ♥

Kolejny za 2/3 dni :D
teraz mam dużo czasu na pisanie, ponieważ jestem chora . XD

LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE <3
Jeśli ci się podoba, poleć Bloga innym znajomym ;*

//Mia

środa, 30 stycznia 2013

Chapter #6


~Harry~
- On zawsze tyle je? – spytała mnie cicho Carly patrząc na Nialla.
- Tak. To normalka. Zazwyczaj je jeszcze więcej! – odpowiedziałem jej równie cicho.
Carly spojrzała na mnie z przerażeniem, a ja zacząłem się śmiać.
Po obiedzie z chłopakami poszliśmy do siebie i dziewczyny do siebie. Bo jak to Lilly powiedziała ‘Musimy zrobić się na bóstwo, więc narka! Wyjazd do siebie!’, no i zamknęła mi i chłopakom drzwi przed nosem.
Teraz każdy z nas leży na swoim łóżku. Lou czyta książkę (po zerwaniu z El zaczął bardzo dużo czytać), Liam sms’uje z Danielle, Niall wpieprza chipsy i gra na iPhonie w ‘Temple Run’, a ja z Zaynem siedzimy na swoich notebookach i odpisywaliśmy fanom na TT.
‘A co mi tam!!!’- pomyślałem i napisałem następującego tweeta: ‘FOLLOWING TIME!!!!!!!!!!!!!!!’.
Po minucie miałem już kilkaset retweetów i pełno ulubionych. Follownąłem chyba z 500 osób. Po jakimś czasie zacząłem się nudzić. Nagle wpadłem na świetny pomysł.
- Chłopaki… Mamy jakiś samochód? – spytałem.
- Paul wczoraj prawdopodobnie przywiózł jakiegoś jeepa wczoraj, a co? –odpowiedział Zayn.
- Liam – zwróciłem się do przyjaciela. – Daj kluczyki, bo wiem, że je masz – chłopak rzucił mi klucze do auta. – Jadę. Będę za około pół godziny!
- A gdzie się wybierasz? – spytał Liam.
- Nie ważne. Mam pewien plan – odpowiedziałem, wyszedłem i poszedłem za domek, gdzie stał jeep. Wsiadłem do niego i pojechałem… Potem się dowiecie, po co! :D



~Lilly~
-CARLY!!! GRACE!!! – krzyknęłam. – Chodźcie tutaj! Heeeeeeeelp!
Po chwili przyszły dziewczyny.
- W czym tkwi problem, Stone? – spytała ze śmiechem Grace.
- No bo… Nie mogę się zdecydować, którą mam wybrać! – pokazałam im dwie, czarne sukienki. – Bo ta pierwsza jest taka piękna, mam w niej zgrabny tyłek, uda i bardzo uwydatnia mi piersi. No mam o wiele większe! A teraz ta druga! Też wspaniała! Tyłek też mam świetny, cycki lekko mniejsze i jest o 3 cm dłuższa! NO PLEASE! Pomóżcie! – dziewczyny patrzały na mnie jak na jakąś debilkę.
- Są identyczne – powiedziała Carly.
- NO WŁAŚNIE NIE! DLATEGO SIĘ PYTAM! KTÓRA LEPSZA?! – krzyknęłam.
- Ubieraj pierwszą – nakazała mi Grace i z Carly wyszły z łazienki.
Była już 16.00. Ubrałam się w tą pierwszą i lepszą sukienkę. Nałożyłam na twarz trochę fluidu. Użyłam EyeLinera i lekko maznęłam tuszem rzęsy. Jeszcze tylko błyszczyk i makijaż miałam gotowy. Rozpuściłam włosy i lekko rozczesałam. Wyszłam z łazienki. Po mnie wbiegła do niej Grace, a po niej Carls. Gdy były gotowe… Dobra opiszę ich strój. Carly ubrała oczo-jebną różową sukienkę na ramiączkach, sięgającą grubo przed kolana, do tego różowe balerinki. Włosy rozpuściła i zrobiła lekki makijaż. Grace lekko się pomalowała i narzuciła na siebie strój różowy strój kąpielowy, a na to fioletową, przewiewną tunikę.
Po tym, jak wyszła z łazienki spojrzałyśmy na nią z Carly wielkimi oczami.
- Aha. To ja może się przebiorę – oznajmiła Carls.
- Ja też – wymamrotałam.
No i dobrze, że postanowiłyśmy się przebrać. Ja i Carly wyglądałyśmy, jakbyśmy szły na galę rozdania nagród!
Ja ubrałam czarny strój i tunikę w tym samym kolorze. Carly ubrała różową tunikę, a pod nią pomarańczowy strój.
Gdy stanęłyśmy wszystkie w trójkę w kole, patrząc na siebie stwierdziłyśmy, że wyglądamy praktycznie tak samo.
Spojrzałam na zegarek. 16.25.
Wyszłyśmy z domku i poszłyśmy w stronę sceny.



~Harry~
Szybko podjechałem autem pod domek. Zacząłem w trybie turbo wypakowywać z niego torby z…
Z soczkami z procentami. Piwo, wino… i tak dalej, bo przecież prawdziwa impreza nie istnieje bez alkoholu!
- Harry… - zaczął Liam, kiedy tylko władowałem wszystkie torby do pomieszczenia. – Mam nadzieję, że to nie jest to, o czym myślę…
- PIWO! TAK! – krzykną Lou zaglądając do jednej z toreb. – W KOŃCU SIĘ PORZĄDNIE SCHLEJĘ! HARRY! – podszedł do mnie uradowany. – KOCHAM CIĘ, BRACIE! – no i się na mnie rzucił.
Pewnie większość Directioners widząc tą scenę krzyknęłyby: ‘LARRY IS REAL!!!’.
- Dobra.. Nie skomentuję – oznajmił Liam. – Zayn, Niall, chodźmy już.
Chłopacy poszli. Zostałem sam z Louisem.
- Ale… Chyba animatorzy nie pozwolą nam pić… - zamyślił się.
- Dlatego po kryjomu ludzie będą tu przychodzić! – krzyknąłem radośnie.
- No Hazz! Ty to masz łeb! – no i poszliśmy pod scenę.



~Niall~
Jest 16.35. Wszyscy są już na miejscu.
Animatorka coś tam od jakiegoś czasu gada.  Nie słucham jej, tylko ciągle patrzę na Grace. Wygląda cudnie.
- (…) . No to… zaczynamy! – no i DJ zapuścił jakąś nutkę…
Impreza zaczęła się rozkręcać…



~Carly~
- PORĄBAŁO CIĘ?! – krzyknęłam na Harrego, kiedy udaliśmy się w ustronne miejsce. – ALKOHOL?! Przecież jak organizatorzy się dowiedzą, to nas zabiją!!! Dobra, zabiją CIEBIE! Nie możesz tego dać innym! – darłam się.
- No ale co ja teraz zrobię z ok. dziesięcioma torbami wypełnionymi butelkami? – krzyknął. – Nie mogę tego tak zostawić, bo Lou wypije wszystko sam. Może mu trochę pomogę, ale potem przez cały wyjazd będziemy mieli kaca! – zaczął się śmiać.
- Ugh. No dobra. Pomogę ci… - westchnęłam i po chwili Hazz przedstawiał mi swój ‘wspaniały’ plan.
Moim zadaniem było podchodzić do ludzi i mówić im tak :
- Hej! Jestem Carly! Słuchaj, jeśli chcesz się napić czegoś mocniejszego, to weź jakąś szklankę i idź do domku, w którym mieszkają 1D. Tam jest mini barek samoobsługowy! Miłej zabawy!
Powiedziałam to chyba z 50 razy. Więcej nie musiałam, bo ci, którym wcześniej to powiedziałam, przekazywali wiadomość dalej.
No i tak małymi grupami ludzie chodzili na wskazane przeze mnie miejsce.
Po chwili przypomniałam sobie, że jest tu takie coś jak karaoke.
Podeszłam do DJ’a i poprosiłam o piosenkę Rihanny ‘We Found Love’
Piosenka się zaczęła. Zaśpiewałam ją głośno i czysto. Dostałam owacje na stojąco!
Po mnie ludzie się aż bili o to, żeby zaśpiewać. Fajnie :D
- Byłaś świetna! – Hazz pocałował mnie w policzek.
- Dzięki. Jak tam akcja ‘Narąbać Wszystkich’? – uśmiechnęłam się.
- Dobrze. Chcesz łyka? – podał mi szklankę w której był złocisty płyn z bąbelkami.
- A co mi tam! – wyrwałam mu szklankę i wypiłam całą na raz.
- Boże, spokojnie! – zdziwił się.
- No co? Dziewczyny tez potrafią pić! – no i ... pocałowałam go. Targałam jego loczkami, rozpinałam jego koszulę. OMG… Taka mała dawka alkoholu i już zaczyna działać! Woooohooo. Czuję się świetnie.



~Grace~
- Raz… Dwa… TRZY! – no i razem z Niallem znaleźliśmy się w wodzie. Skoczyliśmy z pomostu na bombę. Byłam już nieźle wstawiona. Niall z resztą też.
- Jestem syreną! – krzyczałam. – Buhahahaha!
- UWAŻAJ! REKIN! – wrzasnął Niall i zaczęliśmy się gonić w wodzie.
- Gdzie?! – wrzasnęłam, kiedy chłopak mnie dopadł.
- Nigdzie! – no i wessał się w moje usta. Zanurkowaliśmy. Wow! Czyję się jak w jakimś romantyku!
Odwala mi. LOL. Normalnie jak nie ja!



~Louis~
- I’m Sexy, and I Know It! – śpiewałem, bo właśnie stałem na scenie i odwalałem jakieś karaoke.
Impreza zaczęła się ładne 2 godziny temu. Animatorzy się jeszcze nie skapnęli, że już wszyscy trochę wypili. Nic, Nie zauważyli kompletnie nic. Aż sam się dziwię.
Liam jako jedyny nie pije. Nadal boi się o swoje nerki. Współczuję mu.
Po jakimś czasie zszedłem ze sceny. Rozejrzałem się wokół siebie. Poczułem się jak w ‘Projekt X’!!!
To był odlot. Wszyscy tańczyli, jak nie tańczyli, to skakali, jak nie skakali, to całowali się. Animatorzy nie zwracali na to uwagi. Dzięki wam za to!
Nagle jakaś dziewczyna na mnie naskoczyła i zaczęła całować. Pf! Raz się żyję!!!




~Lilly~
- Mam pytanie, Zayn – zaczęłam. – Czemu ty nie palisz?
- Zakład z Harrym i chłopakami! Cholera! Nawet nie wiesz, jakbym chciał zapalić! – krzyknął.
- Sokojnie! Dobra. Idę popływać! – wzięłam ostatniego łyka mojego piwa i rzuciłam się do wody.
Popłynęłam tam, gdzie nie miałam już gruntu.
Udałam, że się topię.
- AAAAAAAAAAAA! Ratunku! – wrzeszczałam. – Pomocy!!!!!!
Nagle usłyszałam, jak ktoś szybko wbiega do wody.
Chwilę potem do brzegu holował mnie Zayn.
… Sekundę… ZAYN?! DAFAK?! Przecież on boi się panicznie wody!
- Zayn! – krzyknęłam. – Co ty robisz?! Ty pływać człowieku nie potrafisz!
- Wiem, ale się topiłaś! – powiedział z troską.
- To… naraziłeś się, aby mnie ratować? – byłam zaszokowana.
- Tak. Bo… Nie chcę aby ci się coś stało! – uśmiechnął się.
- Dziękuję… Ale wiesz, że ja tylko udawałam? – spytałam śmiejąc się.
- Ty mendo! – rzucił się na mnie. Po chwili przez przypadek macnął mnie w pierś.
Stanęliśmy sobie twarzą w twarz.
Zayn zmierzył mnie wzrokiem. Zatrzymał się na cyckach. Przygryzł lekko wargę.
- DEBIL! – wrzasnęłam, wzięłam go za rękę i pobiegliśmy do mojego domku… :D
W biegu chwyciłam jeszcze moją tunikę. xd



~Carly~
Nie wiem, ile wypiłam, ale wiem, że za dużo.
Od godziny zachowuje się jak wariatka. Boże… Gdyby mnie teraz tata zobaczył.
A KIT Z TYM!
- Carly… - zaczął Hazza. – masz może ochotę… No wiesz!
- Ty ZBOCZEŃCU! TAK! – zaczęłam go namiętnie całować. Wokół wszyscy się całowali, więc na nikim nie zrobiło to większego wrażenia.
- To idziemy? – spytał Styles, kiedy już się od siebie odkleiliśmy.
- No pewnie – uśmiechnęłam się.
- Tylko do ciebie, bo u mnie jest baaaaaar!!! – krzyknął Harreh.
Szliśmy za ręce w stronę mojego domku. Nagle przed nami zauważyliśmy grupę animatorów z kierowniczką obozu, którzy szli… ONI SZLI DO DOMKU 1D!!!!!!!!!!!
- Harry – wymówiłam jego imię z przerażeniem.
- Już po nas… - powiedział, a jego źrenice zmniejszyły się do najmniejszych rozmiarów. – Idę powiadomić chłopaków! – no i pobiegł jak torpeda. Pobiegłam za nim.



~Zayn~
Weszliśmy do domku całując się jak szaleni. Rzuciłem ją na łóżko. Zdjąłem bluzkę, spodnie. Byłem w samych bokserkach. Położyłem się na niej całując ją po szyi. Potem znowu w usta. Przygryzałem jej wargi. Lilly się tylko śmiała i odwzajemniała pocałunki. Po chwili to ja leżałem na łóżku, a ona na mnie. Jeździła mi palcami po klacie.
Wolną ręką odwiązałem jej stanik od bikini i rzuciłem go gdzieś w kąt pokoju.
Całowała wspaniale.
Już miałem ściągnąć dół od stroju, gdy nagle ktoś wszedł do domku.
Oboje przestraszyliśmy się i spojrzeliśmy w stronę drzwi.
Zobaczyliśmy KIEROWNICZKĘ OBOZU.  Stała z otwartą buzią.
- Panie Malik! Panno Stone! A CO TO MA ZNACZYĆ?! – wydarła się. No to mamy przerąbane…




***********************************
No i macie kolejny rozdział. Chciałam zrobić taką akcję jak w 'Projekcie X'. Mam nadzieję, że mi się udało. xd

Kolejny dodam w piątek lub sobotę :)

Liczę na wasze komentarze <3

//Mia