niedziela, 10 lutego 2013

Chapter #8


~Lilly~
„- PRZECIEŻ WAM ZAKAZAŁAM! – krzyczała na nas Bell.
- NIE! NIE ZABRONI NAM PANI!!! – wrzasnął Zayn.
- ACH TAK?! – kobieta odwróciła się do nas plecami. – No to co powiesz na TO?!
W tej chwili stała przed nami kobieta z zakrwawioną twarzą i piłą maszynową w rękach. Nim się zorientowałam, w jakiej jestem okropnej sytuacji, Bell rzuciła się na Malika tnąc jego ciało swoją piłą. Po chwili jego kawałki były porozrzucane po całej stołówce.
- TERAZ KOLEJ NA CIEBIE… – pani Anne spojrzała na mnie. - …Młoda DAMO…
Rzuciłam się w ucieczkę. Wybiegłam ze stołówki…
Zatrzymałam się obok jakiegoś drzewa ciężko dysząc. Płakałam. Zayn nie żyje… Chwila… A co z innymi obozowiczami?!
Rozejrzałam się. Otoczyły mnie… ZOMBIE?! Wśród nich byli wszyscy. Wszyscy byli Zombie.
- CARLY?! GRACE?! NIALL, LOU, LIAM?!??! HARRY!??!! WY TEŻ?! – wrzeszczałam.
-Ciiii – Carly złapała mnie mocno za szyję. – zaraz będzie po wszystkim! – i wgryzła się w moją szyję wygryzając mi całą krtań…
Po niej wszyscy się na mnie rzucili i zaczęli masakrować moje ciało…”


- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! – obudziłam się z krzykiem. Byłam cała spocona i płakałam. Miałam napuchnięte oczy.
- Lilly!  - Carls do mnie podbiegła – BOŻE, LILLY! – krzyknęła, kiedy już zapaliła moją lampkę nocną i spojrzała na moją twarz.
- A-aż ta-ak źle wyglądaa-am? – mówiłam starając się nie płakać.
- Lilly! – zawołała Grace i podbiegła do nas. – Co się stało?!
- Miałam koszmar – odpowiedziałam, kiedy się już opanowałam.
- Jaki? Opowiedz nam go – powiedziała Carly i razem z Grace usiadły na moim łóżku.
No i zaczęłam opowiadać o Bell, jak porozcinała Zayna tą swoją piłą i o Zombie.
- Nie no… - Grace była zszokowana. – Jedliśmy cię? Skąd taki sen?
- Dobra Grace. Nie rozmyślajmy o tym. To pewnie przez tą wczorajszą sytuację z Zaynem i Anne Bell – mówiła Carls.
No i właśnie wtedy znowu wszystko mi się przypomniało. Przecież Ja i Zayn mamy zakaz zbliżania się do siebie! Wybuchłam głośnym płaczem.
- Lilly! Weź się w garść! Ta Bell na pewno miała gorszy dzień i… - próbowała tłumaczyć Grace.
- NIE! TY NIE ROZUMIESZ! ONA… ONA PO PROSTU ZAKAZAŁA NAM ZE SOBĄ ROZMAWIAĆ I NIC TEGO NIE ZMIENI! – wydarłam się.
- Boże… A nie możecie się tak po prostu po kryjomu spotykać? – stęknęła Carly.
- Raczej nie. Bell pewnie naśle na nas innych animatorów. Będą nas obserwować przez cały czas – oznajmiłam. –Anne nie jest taka głupia jak wam się wydaje.
- A w nocy? – spojrzała na mnie Grace.
- W nocy, to ja kochana śpię – powiedziałam z ironicznym uśmiechem.
- To zmienisz swoje nocne plany – Carly stanęła przede mną. – Zayn też je zmieni. Od dzisiaj będziecie się spotykać z nim w nocy. Tego Bell ani inni animatorzy nie zauważą, bo będą spać. Proste i logiczne. Każdy by tak pewnie postąpił. A teraz dobranoc. Jest 4.27, a ja chcę się wyspać. Dobranoc – Carly się położyła.
- Zobaczysz, będzie dobrze – Grace mnie przytuliła. – Dobranoc, Lilly.
- Dziękuję – pocałowałam ją w policzek. – Dobranoc.
Obie się położyłyśmy i zasnęłyśmy.
Mam nadzieję, że z Zaynem wszystko się ułoży. Bell cofnie swój zakaz i… ugh. Kogo ja oszukuję? Wpadłam przez swoją głupotę. Chciałam się przespać z facetem, którego plakaty wiszą na ścianach w moim pokoju. Chciałam tego, jak diabli. Ale nic z tego nie wyszło. Przez ten głupi plan z alkoholem. Gdyby nie Harry i to jego zamiłowanie do mocniejszego trunku, nic by się nie stało. Animatorzy by nic nie wykryli, a ja nie byłabym już dziewicą.
Już za nim cholernie tęsknie. Ale… Będziemy się spotykać w nocy… Wszystko się ułoży. Będzie dobrze… Prawda?...



~Louis~
- Louis… Psss! Louis! –ktoś mną lekko szturchał. – Lou! Słyszysz? Psssst! Wstawaj!
- Eleanor… zaraz wstanę… - mruknąłem i zacząłem mlaskać z uśmiechem na twarzy.
- Louis! PSSSSSSSSSSSSSSSSST! To ja, Harry!
Otworzyłem oczy i zobaczyłem kucającego nade mną Hazzę.
- A to ty… - usiadłem. – Czego chcesz?
- Mam plan. Tylko musisz mi zaufać… - popatrzał na mnie. – Wchodzisz w to?
- Wchodzę! – przybiliśmy sobie cicho piątkę.
Po pięciu minutach obaj staliśmy przed naszym domkiem ubrani i ogólnie tacy piękni i zaje.. fajni.
- To jaki masz plan? – popatrzałem na Stylesa.
- Będziemy prześladować Anne Bell aż cofnie zakaz Lilly i Zayna. Proste, co nie? – uśmiechnął się.
- Ale jak prześladować?
- Louis… Prześladować, śledzić, nie odstępować na krok, chodzić za nią wszędzie, wkurzać ją! O to mi chodzi! Aż w końcu zlikwiduje zakaz. To co? Zaczynamy?
- Dobra, Lokers! – krzyknąłem i pobiegliśmy w stronę kompleksu Anne Bell.
Gdy dobiegliśmy Hazza zajrzał do jej okna.
- Jeszcze śpi! – oburzył się.
- Jest… 7.43 debilu! Zbiórka jest dopiero o 9.00! – zaśmiałem się.
- Serio? Bo ja słyszałem, że wszyscy są zbyt narąbani po wczorajszym i zbiórka jest o 11!
- To dlaczego dziwi cię to, że Bell jeszcze śpi? Ma jeszcze z dwie godziny! – wyjaśniłem.
- Ugh. Powinna zajmować się skacowanymi obozowiczami! No HELOŁ! – Hazz śmiesznie poruszył głową i zaczął robić miny.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Hej Hazz… Nie dziwi cię to, ze jesteśmy tu już dwa dni, a jeszcze nikt do nas nie podszedł, nie poprosił o autograf, zdjęcie? Nie to, żeby mi to nie odpowiadało, ale jesteśmy One Direction, no nie?
- Szczerze? Mnie też to dziwi. Jeszcze żadna dziewczyna na tym obozie nie spytała mnie czy się z nią prześpię za to, że mi kupi kota – zaśmiał się Harry. – Wracając do tematu… Paul mówił, że tu będzie dużo naszych fanek… Stęskniłem się za rozdawaniem autografów! OMFG!
- Dobra. Później rozwiążemy ten problem. O ile mogę nazwać to problemem. Hmm… - spojrzałem na Stylesa. Był zrozpaczony faktem, że przez dwa dni miał spokój od fanek. – Budzimy ją?
- No jasne! Ok. Plan mamy taki: ty pukasz bardzo głośno do drzwi, Anne Bell budzi się i otwiera. Wtedy wyskakuję ja i włażę jej na chama do chaty. Ona jest zbulwersowana. Do akcji wkraczasz ty. Wchodzisz do jej domku. Zaczynamy bawić się jej rzeczami. Gdy zacznie się pytać, odpowiadam tylko ja. Mam już wszystko przygotowane! Zrozumiałeś, zapamiętałeś? – przytaknąłem. – No to do dzieła, Tommo!
Moim zdaniem plan wydawał się… głupi. Ale nie chciałem ranić Hazzy, więc nic nie powiedziałem, tylko podszedłem do drzwi i zapukałem. Głośno i mocno.
- Co do diabła?! – wściekła kobieta otworzyła gwałtownie drzwi. Na szczęście zdążyłem skoczyć w krzaki zanim to zrobiła, bo już bym nie żył (o LOL).
- DZIEŃ DOBRY PANI BELL! – wrzasnął Harry i wpakował się jej do domku.
- P… PANIE STYLES! Co pan wyrabia?!- wrzeszczała oburzona kobieta.
Wtedy zrozumiałem, że czas na mnie.
- HELLO PANNO BELL! – wrzasnąłem wchodząc do jej domku.
- PAN TOMLINSON?! CO WY ROBICIE?! – krzyknęła, a my zaczęliśmy szperać w jej rzeczach. – PROSZĘ TO ZOSTAWIĆ!!!
- Niestety, pani Bell, ale musimy wszystko przeszukać – oznajmił ze spokojem w głosie Harry.
- Ale… Ale po co?! – ale była zbulwersowana!
- Bo widzi pani… - zaczął Hazz. – Wczoraj kupiliśmy nie tylko alkohol. Niektórzy obozowicze spożywali również narkotyki. Niewielkie ilości kokainy. No i… spora część tej kokainy została nam skradziona. Proszę nie robić z tego afery. Nikt nie może o tym wiedzieć, bo kokainę  kupiliśmy nielegalnie, a nie wiemy, kto jej wczoraj zażył. Chcąc uniknąć rozgłosu, załatwmy tą sprawę po kryjomu. Bardzo bym panią o to prosił – Harry strzelił jeden z jego zabójczo pięknych uśmiechów.
   No i dopiero teraz zrozumiałem ten cały plan Hazzy. Wymyślił tą całą aferę z narkotykami, aby odwrócić uwagę Bell od Zilly (tak będę mówić na Zayna i Lilly). Ona teraz będzie zajęta dochodzeniem w sprawie narkotyków, których w ogóle nie ma, a Lilly i Zayn będą mogli się spotykać bez przeszkód! Harry jest jednak mądry.
- Narkotyki?! Na moim obozie?! – była wstrząśnięta.
- Proszę pani, proszę się uspokoić. Najważniejsze jest to, by załatwić tą sprawę po cichu. Rozumie mnie pani? Jak znajdziemy te narkotyki będzie po krzyku.
Nie wytrzymałem. Roześmiałem się. Tak po prostu wybuchłem niepohamowanym śmiechem. Dzięki temu wszystko zrąbałem. Cała ta gadka o narkotykach poszła na marne.
- Przepraszam bardzo, ale ja nie toleruje kłamstw. To co próbowaliście zrobić było karygodne. Nie spodziewałam się tego po was… - no i przeze mnie wpadliśmy.
- Yyyyyyy… Przepraszamy. To.. TO WSZYSTKO PRZEZ TEN CHOLERNY ZAKAZ! – wrzasnął Harry.
Kobieta spojrzała na niego zaskoczonym wzrokiem.
- Jaki zakaz? – spytała z niepewnością w głosie.
- Ten, który wczoraj dała pani naszym przyjaciołom. Zaynowi Malikowi i Lilly Stone – wyjaśniłem.
- Ach… A co wy? Adwokaci?
- W pewnym sensie – Harry do niej podszedł. – Proszę pani. Nie minęło 12 godzin, a oni już wyglądają jak po kilkunastu dniach bezustannego płaczu. Wie pani do czego to może prowadzić? Oni mogą załamać się psychicznie. Nie wiem, jak z Lilly, ale znam Zayna bardzo dobrze i on bardzo źle znosi takie zakazy. On… On się w Lilly zakochał, a przynajmniej sprawia takie wrażenie. To nie jest facet z kamienia. On nie wytrzyma. Proszę cofnąć zakaz. Błagam panią. Dla dobra tej dwójki i naszego zespołu. Bardzo proszę… - zakończył.
      O CHOLERA! JAKA MOWA! ZAYN TEGO NIE WYTRZYMA?! BEACH PLEASE!!!... Aha. On tego nie wytrzyma… Niech ona cofnie to, Kur…. Kurka wodna.
- Ale panie Styles… Zastałam ich w niezręcznej sytuacji i…
- Ach tak? A gdyby pani zastała w niezręcznej sytuacji mnie i Louisa? Zakazałaby nam pani spotykania się? NIE. Bo nie ma pani na nas wpływu. Pomimo wszystko jesteśmy dorośli i to my jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny – ale ona jest mądry! Nigdy taki nie był. OMFG! Mam mądrego przyjaciela!
Kobieta westchnęła i usiadła na poręczy od fotela.
- Niech wam będzie. Cofam ten ‘cholerny’ zakaz – popatrzał w okno. – A teraz uciekać mi stąd. No już, już.
Wybiegliśmy z Harrym z jej domku. Udało nam się. Rozumiecie? UDAŁO!!!



~Zayn~
Wstałem. Ubrałem się. Zająłem łazienkę na pół godziny. Szara codzienność. Nic nadzwyczajnego. Nic się nie zmieniło. Poza tym, że mogę stracić Lilly. Poza tym nic a nic.
Wyszedłem z łazienki.
- Hej Zaaaaa.. ał! Chłopie! Ty płakałeś?! – zszokowany Niall wstał i podszedł do mnie.
- Tak. Możecie mi przypomnieć, o której jest zbiórka? – spytałem bez emocji.
- O 11.00. To za około pół godziny – Liam wstał i spojrzał mi w oczy. – Ryczałeś?...
- Aż tak widać? – spuściłem głowę.
- Tak. A teraz słuchaj. Wiem, ze to dla ciebie trudne, ale nie możesz się tak załamać. Zapraszam cię na puszkę coli! – zaproponował radośnie Liam. Zignorowałem to.
- Gdzie są Lou i Hazz? – spytałem, bo zauważyłem, że ich nie ma.
- Jak się obudziłem, to już ich nie było. A obudziłem się o 8.40 – oznajmił Niall.
- Aha. Chwila… Ty jesz teraz chipsy?
- Zgłodniałem!
- Niall… Mamy tu bufet obozowy. Tam można kupić kanapki – dałem mu 5 funtów. – Idź i kup sobie cos porządnego, bo już nie mogę patrzeć jak się zatruwasz tymi chipsami od samego rana… Albo wiesz co? Pójdę z tobą.
No i wyszliśmy z Niallem na dwór. Poszliśmy do bufetu. Niall kupił sobie wielką bułkę z serem i sałatą i poszliśmy usiąść na scenę. Tam spotkaliśmy rozbawionego Hazzę, Lou, Liama i dziewczyny, Carly, Grace i… Lilly.
Poczułem coś mokrego na twarzy. To były łzy. Moje.



~Harry~
Od godziny ósmej piję tylko energetyki. No nie mogę… DZIEKI MNIE I LOU PANI BELL COFNĘŁA ZAKAZ!!! Nie no! Jak Zayn i Lilly się dowiedzą! Buhahahahaha!!!
Siedziałem dobie na scenie z Lou, Li i dziewczynami, gdy podeszli do nas Niall. No i zapłakany Zayn.
Lilly posmutniała gdy go tylko zauważyła.
Nie wytrzymałem. Musiałem im to powiedzieć!
- No na co czekacie? – spojrzałem na Lilly. Zaraz potem na Zayna.
- O co ci chodzi? – spytała smutno Lilly.
- No przywitajcie się! Nie musicie się kryć z tym, że się lubicie! – uśmiechnąłem się.
- Harry! Zamknij się. My przecież nie możemy… - warknął Zayn.
- No jak to nie? Przecież Bell cofnęła zakaz! – powiedziałem i spojrzałem na Lou, a on potrząsnął twierdząco głową.
- JAK TO?! – wrzasnęła Lilly.



~Lilly~
- NO HARRY! NIE ŻARTUJ SOBIE! – krzyknęłam na uśmiechniętego Hazzę.
- On nie żartuje. Bell dzisiaj dokładnie o 7. 51 cofnęła wasz zakaz – oznajmił Lou.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Byłam w szoku. To.. to najlepsza wiadomość, jaką kiedykolwiek usłyszałam.
- Cofnęła? Ale.. COFNĘŁA?! – Zayn krzyknął z niedowierzaniem.
- Tak. Cofnęła. A to zasługa moja i Lou. Nie dziękujcie – Hazza śmiesznie poruszył brwiami.
Popatrzałam na Zayna. Uśmiechał się tak pięknie. Po kilku sekundach rzuciliśmy się sobie w ramiona.
Pocałowaliśmy się. W tej chwili byłam jedną z najszczęśliwszych dziewczyn na świecie.
- Sądząc po tym, co widzę, to nie będzie was na dzisiejszych zajęciach? – zaśmiała się Carly.
Ja i Zayn tylko popatrzeliśmy na nią i wybuchliśmy głośnym śmiechem, po czym pobiegliśmy brzegiem jeziora przed siebie.
Potem cały dzień gadaliśmy, śmialiśmy się, całowaliśmy itp. Tak wyglądały nasze kolejne trzy dni. Poznaliśmy się bliżej. To były cudowne trzy dni.
No ale w końcu musieliśmy (a raczej ja musiałam) zacząć chodzić na zajęcia…
Ach z resztą nie ważne. Zayn jest kochany i koniec!
Czwartego dnia po cofnięciu zakazu zdarzyło się coś, czego świadkiem chciałaby być każda istniejąca na tym świecie Directionerka… I to wstrząsnęło świądem jednego z członków 1D…



***********************************
PRZEPRASZAM, ZE TAK DŁUGO MUSIELIŚCIE CZEKAĆ NA TEN ROZDZIAŁ, ALE TAK JAKOŚ NIE MIAŁAM WENY! *i'm soooo sorry*

Ok. Podoba się? Kolejny rozdział = ponad 3 komentarze ♥
Mam nadzieję, że was ciekawi, co będzie dalej :)
Kolejny rozdział za kilka dni :*

//Mia.

5 komentarzy:

  1. Wybaczam ci :D
    Rozdział jest świetny.
    Byłabym wdzięczna, gdybyś zajrzała też do mnie
    http://xdangii.blogspot.com/
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny rozdział ma być w trybie nał!!!
    Zaciekawiłąś mnie cholernie, szynko nn przoooooooooooooooooooszę (*_*).
    W wolnej chwili zapraszam do sb ;DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Supeer :)) Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha istne szaleństwo na tym obozie.

    OdpowiedzUsuń