~Liam~
Dzisiaj mijają dokładnie 3 dni od zdjęcia
zakazu przez panią Anne Bell.
Lilly i Zayn
są nierozłączni. No pomijając noc, bo wtedy śpią. Ale tak to ciągle są razem.
Zayn chyba na serio się zakochał. Nawet z Perrie nie był taki… szczęśliwy.
Cieszę się,
że znalazł sobie kogoś. Chociaż jeszcze pięć dni temu był z Perrie. No ale kit
z tym.
Harry i Carly też mają się dobrze. Chodzą
wszędzie razem, całują się, ale chyba nie są razem. No ale co się dziwić. Z
Harrym to nigdy nie było nic wiadomo.
Jest ranek piątego dnia obozu. Stoję na
tarasie naszego domku i piję kawę. Patrzę na jezioro. Jest na prawd cudnie.
Brakuje mi tylko jednej osoby – Danielle. Bardzo się za nią stęskniłem.
Nagle
usłyszałem dźwięk telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz. ‘Danielle’. Od razu się
uśmiechnąłem i bez żadnego zawahania odebrałem telefon.
- Hej
skarbie! – usłyszałem jej ciepły głos.
- Dzień
dobry, kotek – odpowiedziałem jej tak samo ciepło.
- No i jak
tam? Fanki dają ci popalić? – nadal mówiła tym pięknym, ciepłym głosem. MUAH!
- Wiesz co?
Właśnie nie. W ogóle do mnie i do chłopaków nie podchodzą. Przez pięć dni nie
dałem nikomu autografu! Ale to nic. Tylko ja wiem, czemu do nas nie podchodzą –
powiedziałem z dumą.
- Ooo! A
czemu to tylko ty wiesz? – zaśmiała się.
-
Kierowniczka uznała mnie za najbardziej rozsądnego i w tajemnicy mi
powiedziała, że fanki do nas nie podchodzą, bo mają taki lekki zakaz.
Powiedziała, że mamy na razie wypocząć i może po jakimś tygodniu pozwoli fankom
nas dopaść – powiedziałem i usiadłem na schodkach.
- Ahaa…
Liam, a mógłbyś mi powiedzieć, co teraz robisz? – spytała.
- Siedzę na
schodkach, patrzę na jezioro, myślę o tobie, rozmawiam z tobą, tęsknię…
- Aaaaa…
Mógłbyś wstać? – mówiła bardzo dziwnie. Bardzo, bardzo dziwnie.
- Po co? Z
resztą, co mi tam – wstałem. – Stoję, kaczuszko!
No i
usłyszałem głuche *pip.pip.pip*. Rozłączyła się.
Nagle ktoś
zakrył mi oczy dłońmi i szepnął mi do ucha:
- Widzę,
widzę kochanie…
Odwróciłem
się. Tak! To był mój skarb!
- DANIELLE!
– wykrzyknąłem jej imię i pocałowałem ją najnamiętniej jak potrafiłem. Długi
był ten pocałunek.
- Też się
cieszę, że cię widzę, Liam – cmoknęła mnie w usta. – Kocham cię…
- Ja ciebie
też – i znowu ją pocałowałem.
Chwilę się
jeszcze całowaliśmy, ale nic nie trwa wiecznie… Niestety.
- Mła, mła,
młaaa! Oj Liiijam! Koocham cię! Ojjj! Ja ciebie też Danjjjelle! – Louis
próbował nas naśladować.
- Hej, Lou!
– powiedzieliśmy razem z Dani.
- Dobra…
Koniec tego – stanął obok nas. – Danielle, nie chcę być niemiły, ale… Co ty tu
do jasnej cholery robisz?!
- No jak to
co? – Danielle objęła mnie. – Przyjechałam odwiedzić mojego misia! –
dotknęliśmy się nosami.
- Dość!
Dosyć! Błagam was! Oszczędźcie mi tego! – wybrzydzał Louis.
-No dobrze,
dobrze! – odsunąłem się od mojej dziewczyny. – Jak chcesz! –zaśmiałem się.
No i w tej
chwili zdarzyło się coś dziwnego… Bardzo dziwnego.
Otóż nagle
usłyszeliśmy krzyk Carly.
-
LIAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAŚ! – dziewczyna rzuciła się na mnie. – SKARBIE TY
MÓJ!!! - … i wpiła mi się w wargi. Na oczach mojej dziewczyny. Na oczach
Danielle.
Pod wpływem
ciężaru Carls oboje wywaliliśmy się na ziemię. A Carly co? Nadal mnie całowała!
- Carly!
Opanuj się! – krzyknąłem i odkleiłem ją od siebie.
Dziewczyna
wstała i podała mi rękę. Także wstałem.
- Co to
miało być?! – spytałem, a Carly tylko się uśmiechnęła i odwróciła.
- LILLY!
ZROBIŁAM TO!!! DAWAJ MOJE TRZY DYSZKI!!! – krzyknęła do Lilly, która właśnie
wyszła z domku.
- Ugh… Po co
ja się z tobą zakładam! – Lilly dała szczęśliwej Carly pieniądze. – Przecież ty
dla kasy zrobisz wszystkooooo… O MÓJ BOŻE! – krzyknęła Lilly, bo zauważyła
zszokowaną Danielle. - TY JESTEŚ DANIELLE!!! DANIELLE PEAZER!!! DZIEWCZYNA
LIAMA!!! A Carly przed chwilą… PRZEPRASZAM!!! –podbiegła do Dani. – Nie zrywaj
z nim! To dobry człowiek!!! On by nigdy cię nie zdradził!!!
- Dobrze…
Spokojnie. Rozumiem, to był tylko zakład – Dani uspokajała Lills.
- Po co wy
się o takie rzeczy zakładacie? – skrzywił się Lou.
- Spytaj
Lilly. To ona jest waszą fanką i ma zryty mózg – Carly podeszła do Louisa. – Co
ona w was widzi? Nie rozumiem jej.
- Mam lepsze
pytanie! – Louis dostał olśnienia. – Co ty widzisz w Harrym?
Wszyscy
oprócz niej zrobiliśmy takie ‘uuuuuuuuuu!’.
- Ale ładna
dziś pogoda, nieprawdaż, Louisie Tomlinsonie? – zmieniła temat.
- Zadałem
pytanie… - Lou poruszył brwiami.
- A ja nie
odpowiem ci na nie – brunetka uśmiechnęła się sztucznie.
Właśnie
teraz zauważyłem, że nie ma wśród nas Danielle. Gdzie ona jest?!
- Danielle!
– krzyknąłem. – Hej! Gdzie jesteś?
- Już!
Chwila! Zaraz przyjdę! – usłyszałem głos zza naszego domku.
Po chwili
zza domku wydobyły się jakieś szepty. Danielle i jeszcze kogoś.
- Wszystko
ok? – spytał Louis.
- Tak, tak.
Pewnie. Już idę. Znaczy się idziemy.
No i wtedy
stała się rzecz najmniej spodziewana. Przed nami stanęła Danielle i…
- ELEANOR?!
– wrzasnęli jednocześnie Lilly… i Louis.
~Louis~
Stałem i nie
wierzyłem własnym oczom.
Co czułem? Zaskoczenie?
Rozczarowanie? Smutek? Szczęście?...
Wszystko na
raz.
Zastygłem.
Nie mogłem się ruszyć, a co dopiero powiedzieć…
Na zewnątrz
wyglądałem, jakbym o niczym nie myślał, lecz w środku… W środku był wulkan
emocji.
- O Mój Boże!!!
– wrzasnęła Lilly. – To jest drugi najpiękniejszy dzień w moim życiu!!!
- Czemu to
niby? – jęknęła Carly.
- Bo przede
mną stoją dziewczyny chłopaków!!! Danielle, dziewczyna Liama i Eleanor! Dziewczyna
Louisa Tomlinsona!!!
Spuściłem
głowę.
- B-Była
dziewczyna Louisa – Eleanor pociągnęła nosem.
- Ach… Tak.
Przepraszam. Zapomniałam – Lilly strzeliła buraka.
- DZIEŃ DOBRY
LUDZIE!!! KTO JEST GOTOWY NA KOLEJNY PIĘKNY DZIEŃ?! – wydarł się Harry
wychodząc z naszego domku. Po chwili zauważył Danielle. – O! A kogo to me piękne
oczy widzą? Toż to Danielle Peazer!!! – no i zauważył Eleanor. – Chwila… ELKA
CALDER?! Co ty tu do jasnej Anielki robisz?! Przecież nie jesteś już z Lou.
No i Eleanor
się rozpłakała.
Nie, no…
Tylko nie to… O Boże! Ona płacze! Nie… Mi też poleciała łza. Ugh. Jebane
uczucia!
Zayn i Niall
wyszli z domku.
- Hey, Hi,
Hello! – powiedzieli chórem, rozglądnęli się i zdali sobie sprawę z powagi
sytuacji.
- Dobra,
ludzie – zaczął Niall. – Chodźmy na zbiórkę. Zostawmy Lou i El sam na sam. Ci
dwoje mają sobie coś do wyjaśnienia.
No i wszyscy
poszli zostawiając mnie z Eleanor.
Staliśmy tak
w milczeniu.
Czasem było
słychać jak El pociąga nosem… a czasem ja.
W końcu
zaczęła.
- Louis…
- …
- Louis…
- …
- Louis,
błagam cię!...
- …
- Błagam!
Powiedz coś! – krzyknęła zrozpaczona.
- A co mam
mówić? – spytałem stanowczym tonem.
- … - tym
razem to ona milczała.
- Pytam się!
Co mam do jasnej cholery mówić? Może o tym, że ani trochę się nie cieszę, że tu
przyjechałaś. Proszę bardzo. Odezwałem się! – odwróciłem się na pięcie i już
chciałem odejść…
- Proszę cię…
Porozmawiaj ze mną – powiedziała cicho.
- Nie teraz.
Jestem… jestem w pracy. Może potem – nadal stałem do niej plecami.
- Czyli
kiedy?... – w jej głosie było słychać nadzieję.
- Czekaj na
mnie na pomoście o 17.00 – powiedziałem. – To cześć.
- A… mogę
iść z tobą? Nie wiem, gdzie jest Danielle…
- Pewnie –
ruszyłem w stronę sceny. Eleanor szła za mną.
Przez resztę
dnia (do godziny 17.00) wszystko było normalnie.
Ja i El nie
odzywaliśmy się do siebie. Szczerze, to nie zwracałem na nią uwagi… A
przynajmniej starałem się jak mogłem, by nie zwracać na nią uwagi.
Na zajęciach
byłem z Zaynem w grupie Lilly.
Obiad?
Normalnie. Śmiech, żarty itp. Ale nie Eleanor. Ona się nieśmiała. No może raz
czy dwa uśmiechnęła się do Danielle, ale poza tym, to nic.
Nadeszła
godzina rozmowy.
Czułem, jak
świat obraca się o 180 stopni.
Denerwowałem
się jak nigdy.
Ręce mi się
pociły.
Miałem
zawroty głowy.
Gdy
przyszedłem na pomost, Eleanor już tam była.
Podszedłem
do niej.
- Cześć –
próbowała się uśmiechnąć.
- Cześć –
odpowiedziałem.
- Dobrze… To
ja może zacznę…
‘ Zacznij,
zacznij, bo ja się nie odezwę’ – pomyślałem.
- Louis… ja…
Po pierwsze to… Chciałabym przeprosić. Przeprosić za wszystko. Za to co było
półtorej tygodnia temu. Nie wiedziałam, co robię… Nie wiem, czemu ja to
zrobiłam.
Nie wiem. Do
dzisiaj nie wiem…
- Też nie
mogę tego zrozumieć, Eleanor. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć. Czy coś zrobiłem
nie tak? Byłem złym chłopakiem? Nie dbałem o ciebie?
- Lou, ja…
- Nie! Teraz
ja mówię! Dbałem o ciebie! Chroniłem cię przed tymi wszystkimi dziewczynami,
które tylko czekały na to, aby cię ośmieszyć! Więc się pytam! Co ja zrobiłem
nie tak?! – krzyknąłem.
- Louis…
- Tak, wiem!
Będziesz mówić, ze to nie tak, jak myślę! Że to inaczej!
- LOUIS! –
krzyknęła. Zamilkłem.
- JA CIĘ
KOCHAM!... Ja…
~Lilly~
- No chodź!
Co się tak grzebiesz? – ciągnęłam Zayna za rękę.
- Ale ja nie
chcę! – marudził mulat.
- Musisz
nauczyć się pływać! Przełam się! – uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Ugh.
Dobra. Zrobię to… – przybliżył się do
mnie i cmoknął mnie w usta. – Dla ciebie.
Ruszyliśmy w
stronę domków, aby się przebrać w stroje kąpielowe.
- Czekaj! –
stanęłam. – To Lou i El?
- Tak! –
zdziwił się Zayn.
Zaczęłam przyglądać
się tamtej parze.
Rozmawiali.
Nagle
Eleanor krzyknęła.
Powiedziała
coś, a Louis wrzucił ją do jeziora!
Nie no żart!
Rzucili się sobie w ramiona i zaczęli się całować.
Całowali się
tak, jakby nie mogli nadążyć nad tempem pocałunków.
Nagle wpadli
do wody. Ale to im nie przeszkodziło w całowaniu.
- A ja
myślałam, że ich związek to jakaś przykrywka Larrego. – zamyśliłam się.
- Jak
widzisz, to tylko plotki… - odpowiedział Zayn i objął mnie ramieniem.
*****************************************
ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA GUSI TOMLINSON ♥
po pierwsze :
PRZEPRAAAAASZAM, że tak długo nie dodawałam, ale miałam karę na kompa i pisanie... a potem ogólny brak weny itd. :)
po drugie :
Kolejny rozdział = ponad 4 komentarze :)
mam nadzieję, że się podoba <3
//Mia.
Aggggrrr... I love it. I love you.
OdpowiedzUsuńPozdro Is.Izkaxxx
Super czekałam na ten rozdział prawie miesiąc i się doczekałam. Jak zawsze zajebistość w czystej postaci :)
OdpowiedzUsuńŚwietnyyyyyyy!!! Czekam na kolejny! ♥ KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE! ;* /Wkładeczka
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga :****** i dawaj nexta
OdpowiedzUsuń