~Niall~
Szedłem z
Grace na spacer, gdy trafiliśmy na osłupiałych Zayna i Lilly.
- Hej, co
wam jest? – spytałem i pomachałem Zaynowi ręką przed oczami.
On nie
odpowiedział, tylko pokazał dłonią na pomost. Gdy tam spojrzałem, wszystko było
już jasne.
Lou i El są
z powrotem parą. Elounor powraca.
- Ile oni
już są w tym jeziorze? – zaśmiała się Grace.
- Od około 4
minut – Lilly nie przestawała patrzeć na szalone igraszki (LOL) Louisa i Elki.
- Haha!
Wiedziałem, że oni bez siebie nie wytrzymają! Ja to po prostu wiedziałem! –
wykrzyknąłem z dumą w głosie.
Pozostali
tylko zaczęli się ze mnie śmiać.
Po chwili
śmiechu podbiegła do nas cała czerwona Carly.
- Szybko! Ludzie!
Gadać! – krzyknęła. – Czyich piosenek nie cierpi Harry? I jakiego wykonawcy
nienawidzi? Błagam! Szybkoo!
- TAYLOR
SWIFT!!! – odparliśmy jednogłośnie.
- Tej
uroczej blondynki? Nie kitujcie! – Carly się zdziwiła.
- Uroczej?
Bitch, Please! HAHAHA! Przepraszam za słownictwo, ale że co ty kur*a przed
chwilą powiedziałaś? HAHAHA! – ze śmiechu nie mogłem nabrać powietrza do płuc.
– Uroczy to jest Louis, kiedy sra. A blondynkiem jestem ja.
- Farbowanym
– poprawiła mnie Grace też się śmiejąc.
- No dobra,
farbowanym blondynkiem – znowu zacząłem się śmiać.
- Ale co wy
do niej macie? Ona coś zrobiła? Czy co? – Carly wyglądała na zdezorientowaną.
- Moja droga
dziewojo… - zaczął Zayn i objął Carly. – Taylor Swift to jest wróg numer 1
naszego zespołu!
- No ale
dlaczego?
- Ty się
jeszcze pytasz? – krzyknęła Lilly. – Przecież tyle ci mówiłam o tym, co zrobiła
Taylor Harremu! Co ty wtedy robiłaś?
- Nie obraź
się, ale nie chciała słuchać twojego zrzędzenia i miałam w uszach moje mini
słuchawki – Carly wyszczerzyła się do przyjaciółki, na co ta wytknęła jej
język.
- Nie mówcie
jeeeeeeej! –krzyknął Hazz podbiegając do naszej grupki.
- O Hej
Harry! – Carly go przytuliła. – O co to ja miałam spytać?... AH TAK! Co tam u
Taylor Swift?
Harry zrobił
wielkie oczy.
- Mendy! –
pokazał na mnie i na Zayna. – Kiedyś mi za to zapłacicie.
Wszyscy
oprócz Hazzy wybuchliśmy śmiechem.
- Chwila!
Ktoś tam się topi? – spytał loczek wskazując na jezioro.
- Niee. To
tylko Louis i Eleanor – uśmiechnęła się Grace.
- Biją się?!
– w głosie Harrego dało się wyczuć szczerą nadzieję.
- Raczej
całują – odpowiedziała Lills
- Ble. Fuj.
Ohyda! – Harry zaczął maszerować w stronę domków. – Jak by co nie szukajcie
mnie. Idę rzygać!!!
- CZEEEEEKAJ
NA MNIEEEE! – Carly pobiegła za nim.
- No to
może… Spacer? – zaproponował Zayn.
- SPACER! –
odpowiedzieliśmy mu chórem.
No i takim
właśnie sposobem zostawiliśmy Lou i Eleanor. Chociaż oni nawet nie wiedzieli,
że ich obserwujemy, bo byli zbyt ‘zajęci’. :D
~Carly~
- Co tak
właściwie buło między tobą a Taylor? – spytałam, gdy dogoniłam Stylesa.
- Tak
właściwie? To NIC – odpowiedział uśmiechając się.
- Skoro nic
między wami nie było, to czemu nie chcesz o niej słyszeć?
Harry stanął
i popatrzał mi w oczy.
- Bo ja jej
po prostu nienawidzę…
Oparłam się
o drzewo i spojrzałam na jezioro.
- Czyli
jednak coś między wami było. Opowiadaj!
- Dobra.
Więc… Tay od zawsze mi się podobała. Jej figura, uśmiech, głos… Uwielbiałem to.
Aż w końcu poznałem ją osobiście. Była zabawna i miła. Chodziliśmy na spacery,
randki, śmialiśmy się… Ale ona po jakimś czasie zaczęła świrować. Nawet jeszcze
jako tako parą nie byliśmy, a ona planowała już założyć ze mną rodzinę, mieć
dzieci. Przeraziłem się. Potem były kłótnie, ale z Happy Endem. Spędziliśmy
razem sylwestra. O 00.00 pocałowaliśmy się. A raczej to ona się na mnie tak
jakby ‘rzuciła’. Po tym wyjechaliśmy na Wyspy Dziewicze, a tam zapadła ostatnia
klamka. Pokłóciliśmy się tak mocno, że do dzisiaj się do siebie nie odzywamy.
To bym wytrzymał i byłoby ok, ale to, co ona potem zrobiła, przechodzi wysoko
ponad granice ludzkiego chamstwa. Publicznie tak jakby przebrała się za mnie i
udawała mnie, nabijając się przy tym ze mnie. Znienawidziłem ją. To, co było
dla mnie w niej piękne, teraz jest dla mnie szczytem ohydztwa. Jej głos
przybrał dla mnie barwę głosu jakiegoś trolla, albo Golluma z ‘Władcy
Pierścieni’. Jednym słowem czegoś najgorszego – zakończył.
Stałam jak wryta. A ja tą Taylor Swift
postrzegałam jako porządną, miłą i słodką dziewczynę, a tu co? Glizda bez
uczuć! I na dodatek Deska!
- Wow… A czy
wy… No ten… - spojrzałam na niego znacząco.
- Czy
uprawialiśmy sex? O to ci chodzi? – uśmiechnął się.
Ja się tylko
zaczerwieniłam.
- Tak.
Zrobiliśmy to. Właśnie po tym zaczęła planować tą sweet rodzinkę. Haha. Ale ona
jest głupia! – wykrzyknął.
- No!
Przecież każdy wie, że to ja będę twoją żoną i matką twoich dzieci! – zaśmiałam
się.
Harry
popatrzał na mnie z przerażeniem.
Po chwili
oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Z czego
tak się śmiejecie? – spytał ktoś. Odwróciłam się. To był przemoknięty Lou i
jego także przemoknięta Eleanor.
- Carly dała
mi do zrozumienia, że mam jej się oświadczyć! – odparł Harry.
- WCALE NIE!
– rzuciłam się na Hazzę z pięściami.
Lou i Elka
trzymali się za ręce.
- Spokój,
spokój! – Elusia odkleiła się od swojego chłoptasia i rozdzieliła mnie i
Stylesa.
- No i kto
tu o spokoju mówi! – krzyknęłam.
- Nie
rozumiem…
- Weź
przestań! Jak przed chwilą jeszcze ty i Louis całowaliście się w jeziorze, to
nie było tam w ogóle spokojnie!
- Ahaa…
Wiesz co? Nawet się nie przedstawiłam – podała mi rękę. – Eleanor Jane Calder.
Dziwna.
Bardzo dziwna dziewczyna. Ja tu o całowaniu, a ta mi się przedstawia… LOL.
- Carly
Alexandra Thompson – uścisnęłam jej dłoń. Zimna i mokra!
Nagle
poczułam wibracje w kieszeni.
-
Przepraszam was na chwilę – powiedziałam i odeszłam na bok.
Wyjęłam
telefon z kieszeni. Na wyświetlaczu ujrzałam imię ‘BEN’…
~Grace~
- No dzwoń
do niej! – siedziałam Zaynowi na plecach, bo wcześniej go wywaliłam na ziemię.
Niall i
Lilly tylko patrzeli na nas, a raczej na mnie, jak na debilkę.
- No ale po
co? – jęczał Malik.
- Bo chcę
usłyszeć jej głos! Lilly już ją słyszała! CO WIĘCEJ – WIDZIAŁA! – krzyknęłam.
- Bo Lilly
tam była! Też mogłaś! – krzyknął mulat.
- Lepiej
zadzwoń do niej, bo Grace tak łatwo się od ciebie nie odczepi – odparła Lills.
- Ugh.
Dobra. Zadzwonię do niej! – Zayn w końcu wywiesił białą flagę. Wstałam z niego
i też sama pomogłam mu wstać.
- A i jak
możesz, to włącz rozmowę video! Bardzo chcę ją zobaczyć!!! – mówiłam podjarana.
Zayn wybrał
numer w telefonie i przyłożył go do ucha.
- No hej,
Perrie – powiedział, gdy ona odebrała. – Słuchaj, włącz rozmowę video, bo pewna
osoba bardzo chciała by cię zobaczyć.
Malik podał
mi telefon. A kogo zobaczyłam na wyświetlaczu? PERRIE EDWARDS!!!
- Aaaaaaa…..
– pisnęłam i zakryłam usta dłonią.
- Heeej –
uśmiechnęła się Pezz.
- Perrie!
Nie wierzę!!!!!!! Chwila!!! Masz różowe włosy!!!! Ale pięknie!!!!! –
krzyczałam.
- Hehe.
Dziękuję… A mogę chociaż wiedzieć z kim mam przyjemność rozmawiać? – nadal
miała ten prześliczny uśmiech.
- Ah! Tak,
tak! jestem Grace! Grace Gilbert! Twoja wielka fanka!!!
- I
dziewczyna Nialla! – wtrąciła Lilly.
- Cicho
siedź! – warknęłam do Lilly, a ta odpowiedziała mi zadziornym uśmiechem.
- Ooooo!
Gratuluję! Czyli blondasek znalazł sobie w końcu drugą połówkę! – Perrie
wyglądała na zadowoloną.
-
Taaaaaaaaaaaa! – przeciągnął Niall.
- Grace!
Życzę wam szczęścia! I oby wasz związek trwał długo i szczęśliwie! –
powiedziała i wyciszyła ton. – A teraz powiedz! Czy Zayn i tamta brunetka,
którą ostatnio u was widziałam… Coś między nimi jest?...
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Jeśli
powiem, że nie, to Perrie się nie załamie, ale to ja skłamię! A jeśli odpowiem,
że tak, to Pezz będzie smutna! OMG! To trudne!
- Tak… Oni…
Jakby to powiedzieć… – jąkałam się.
- O TAK!
WIEDZIAŁAM! NO JA TO PO PROSTU WIEDZIAŁAM!!! – Pezz cieszyła się tak, jakby
wygrała kilka milionów zielonych na loterii. – Dobra! Teraz to ja muszę do was
przyjechać!!! JESY, JADE, LEIGH-ANNE!!!!!!!!!!! JEDZIEMY na ‘Teen Camp’!!!
- Serio
przyjedziecie?! – Lilly wyrwała mi telefon Zayna.
- No a jak!
Trzeba uczcić to, że Niall jest z Grace i to, że ty jesteś z Zaynem!!! –
uśmiech nie schodził z twarzy różowowłosej.
- Hehss… -
Lills się zarumieniła.
- Oks, Oks.
Ja kończę! Za kilka dnia prawdopodobnie będziemy! Papa! – powiedziała Perrie.
- Paaaaaaa!
– krzyknęliśmy i Pezz się wyłączyła.
Ona tu
przyjedzie z całym Little Mix!!!!! TAK! TAK! TAK! TAK!!!!
~Carly~
Nie
wiedziałam, czy mam odebrać. Przecież widziałam, jak on i Stella. Ugh.
Odbiorę ten
telefon…
- Halo? –
powiedziałam znudzonym tonem.
- Carly! No
w końcu się do ciebie dodzwoniłem! Tam chyba nie macie dobrego zasięgu, co nie?
Zasięg jest. Wszędzie. Wiem, że Ban
kłamał. Nie dzwonił do mnie ani razu, bo, jak już wcześniej powiedziałam,
zasięg jest tutaj wszędzie.
- Tak, tak.
Nie ma… - teraz to ja skłamałam.
- Tak więc,
co tam u ciebie słońce? Żyjesz? Nie zdychasz z nudów? – mówił podjarany.
- Nie
zdycham, bo tu wbrew pozorom jest świetnie…
- Serio?
Przecież to istna dziura! Zero kontaktu ze światem! Mała, jak ty tam
wytrzymujesz?
Miałam ochotę cisnąć ten telefon w
jezioro. Na serio.
- Mówiłam
już. Wbrew pozorom tutaj jest dobrze.
- Kłamiesz.
Znasz tam tylko Lilly… No i tą dziwaczną Grace z naszej klasy, a tak, to
nikogo.
- Oj
zdziwiłbyś się. Jest jeszcze ktoś, kogo znam od dawna…
Powiedzieć, czy nie powiedzieć mu o
Harrym?
Z opresji
wyrwał mnie dźwięk telefonu, dający znak, że mam kogoś na drugiej linii…
-Ben, poczekaj
chwilę – powiedziałam i odebrałam drugie połączenie.
-Carly!
Córciu! – to był mój tata.
- Tata? – w
głębi się uśmiechnęłam.
- Tak, wiem,
wiem. Nie miałem dzwonić, bo masz teraz taki czas wolny ode mnie i od naszego
małego świata, ale nie wytrzymałem córcia! Tęsknię za tobą!
- Nic się
nie stało, tato! Cieszę się, że dzwonisz. Też tęsknię – mówiłam prawdę.
- Ah! To
świetnie! A jak tam u ciebie? Jak ludzie? Dużo śpiewasz? – tata był szczęśliwy.
- Ludzie są
wspaniali, tato. A śpiewam znacznie więcej niż w domu. Dziękuję ci, że posłałeś
mnie na ten obóz! – uśmiechałam się sama do siebie.
- Cieszę się
twoim szczęściem! Ok, słońce. Jak będziesz chciała pogadać, to zadzwoń. Ja na
razie muszę kończyć, bo trzeba odebrać Nessę z urodzin jej koleżanki. Papa!
Kocham cię!
- Papa… O! Tato!
Jeszcze jedno!
- Tak?...
- Pozdrów
Nessę i… Przeproś ode mnie Doris…
-
…Oczywiście, kochanie – słychać było, że tata się wzruszył.
- Dzięki. To
pa, tato. Kocham cię.
- Ja ciebie
też, córcia.
Rozłączyliśmy się. Lubię, kiedy tata mówi
do mnie ‘Córcia’. Mama też tak do mnie mówiła. Brakuje mi jej…..
A co do
Doris… Ni chcę być z nikim pokłócona. Z nikim bliskim.
Powróciłam
do rozmowy z Benem.
- Już
jestem, Ben.
- No
nareszcie! – wykrzyknął chłopak.
- No… -
popatrzałam na jezioro. Było piękne.
- Tak więc…
Kogo znasz jeszcze od dawna? – zaciekawił się Ben.
Nie zdążyłam
mu odpowiedzieć, bo ktoś mnie złapał od tyłu w pasie.
- Z kim tak
rozmawiasz? – spytał flirtującym tonem Harry przytulając mnie od siebie.
- CO TO ZA
FACET?! – wrzasnął Ben.
- To Harry.
Ben, muszę kończyć. Nara.
- Ale,
Carly!!! Przecież my… - nie słyszałam, co mówił dalej, bo wyłączyłam się.
Nadal
patrzałam na jezioro. Łzy napłynęły mi do oczu.
- Kto to
Ben? – Harry odwrócił mnie delikatnie w swoją stronę.
- To… Nie ważne.
Potem ci powiem. – otarłam łzy. – Chodźmy się przebrać, bo potem będzie
ognisko.
No i tak też
zrobiliśmy.