~Lilly~
„- PRZECIEŻ WAM ZAKAZAŁAM! – krzyczała na
nas Bell.
- NIE! NIE ZABRONI NAM PANI!!! – wrzasnął
Zayn.
- ACH TAK?! – kobieta odwróciła się do nas
plecami. – No to co powiesz na TO?!
W tej chwili stała przed nami kobieta z
zakrwawioną twarzą i piłą maszynową w rękach. Nim się zorientowałam, w jakiej
jestem okropnej sytuacji, Bell rzuciła się na Malika tnąc jego ciało swoją
piłą. Po chwili jego kawałki były porozrzucane po całej stołówce.
- TERAZ KOLEJ NA CIEBIE… – pani Anne
spojrzała na mnie. - …Młoda DAMO…
Rzuciłam się w ucieczkę. Wybiegłam ze
stołówki…
Zatrzymałam się obok jakiegoś drzewa ciężko
dysząc. Płakałam. Zayn nie żyje… Chwila… A co z innymi obozowiczami?!
Rozejrzałam się. Otoczyły mnie… ZOMBIE?!
Wśród nich byli wszyscy. Wszyscy byli Zombie.
- CARLY?! GRACE?! NIALL, LOU, LIAM?!??!
HARRY!??!! WY TEŻ?! – wrzeszczałam.
-Ciiii – Carly złapała mnie mocno za szyję.
– zaraz będzie po wszystkim! – i wgryzła się w moją szyję wygryzając mi całą
krtań…
Po niej wszyscy się na mnie rzucili i
zaczęli masakrować moje ciało…”
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! – obudziłam się z krzykiem. Byłam cała
spocona i płakałam. Miałam napuchnięte oczy.
-
Lilly! - Carls do mnie podbiegła – BOŻE,
LILLY! – krzyknęła, kiedy już zapaliła moją lampkę nocną i spojrzała na moją
twarz.
- A-aż ta-ak
źle wyglądaa-am? – mówiłam starając się nie płakać.
- Lilly! –
zawołała Grace i podbiegła do nas. – Co się stało?!
- Miałam
koszmar – odpowiedziałam, kiedy się już opanowałam.
- Jaki?
Opowiedz nam go – powiedziała Carly i razem z Grace usiadły na moim łóżku.
No i
zaczęłam opowiadać o Bell, jak porozcinała Zayna tą swoją piłą i o Zombie.
- Nie no… -
Grace była zszokowana. – Jedliśmy cię? Skąd taki sen?
- Dobra
Grace. Nie rozmyślajmy o tym. To pewnie przez tą wczorajszą sytuację z Zaynem i
Anne Bell – mówiła Carls.
No i właśnie
wtedy znowu wszystko mi się przypomniało. Przecież Ja i Zayn mamy zakaz
zbliżania się do siebie! Wybuchłam głośnym płaczem.
- Lilly! Weź
się w garść! Ta Bell na pewno miała gorszy dzień i… - próbowała tłumaczyć
Grace.
- NIE! TY
NIE ROZUMIESZ! ONA… ONA PO PROSTU ZAKAZAŁA NAM ZE SOBĄ ROZMAWIAĆ I NIC TEGO NIE
ZMIENI! – wydarłam się.
- Boże… A
nie możecie się tak po prostu po kryjomu spotykać? – stęknęła Carly.
- Raczej
nie. Bell pewnie naśle na nas innych animatorów. Będą nas obserwować przez cały
czas – oznajmiłam. –Anne nie jest taka głupia jak wam się wydaje.
- A w nocy?
– spojrzała na mnie Grace.
- W nocy, to
ja kochana śpię – powiedziałam z ironicznym uśmiechem.
- To
zmienisz swoje nocne plany – Carly stanęła przede mną. – Zayn też je zmieni. Od
dzisiaj będziecie się spotykać z nim w nocy. Tego Bell ani inni animatorzy nie
zauważą, bo będą spać. Proste i logiczne. Każdy by tak pewnie postąpił. A teraz
dobranoc. Jest 4.27, a ja chcę się wyspać. Dobranoc – Carly się położyła.
- Zobaczysz,
będzie dobrze – Grace mnie przytuliła. – Dobranoc, Lilly.
- Dziękuję –
pocałowałam ją w policzek. – Dobranoc.
Obie się
położyłyśmy i zasnęłyśmy.
Mam
nadzieję, że z Zaynem wszystko się ułoży. Bell cofnie swój zakaz i… ugh. Kogo
ja oszukuję? Wpadłam przez swoją głupotę. Chciałam się przespać z facetem,
którego plakaty wiszą na ścianach w moim pokoju. Chciałam tego, jak diabli. Ale
nic z tego nie wyszło. Przez ten głupi plan z alkoholem. Gdyby nie Harry i to
jego zamiłowanie do mocniejszego trunku, nic by się nie stało. Animatorzy by
nic nie wykryli, a ja nie byłabym już dziewicą.
Już za nim
cholernie tęsknie. Ale… Będziemy się spotykać w nocy… Wszystko się ułoży.
Będzie dobrze… Prawda?...
~Louis~
- Louis…
Psss! Louis! –ktoś mną lekko szturchał. – Lou! Słyszysz? Psssst! Wstawaj!
- Eleanor…
zaraz wstanę… - mruknąłem i zacząłem mlaskać z uśmiechem na twarzy.
- Louis!
PSSSSSSSSSSSSSSSSST! To ja, Harry!
Otworzyłem
oczy i zobaczyłem kucającego nade mną Hazzę.
- A to ty… -
usiadłem. – Czego chcesz?
- Mam plan.
Tylko musisz mi zaufać… - popatrzał na mnie. – Wchodzisz w to?
- Wchodzę! –
przybiliśmy sobie cicho piątkę.
Po pięciu
minutach obaj staliśmy przed naszym domkiem ubrani i ogólnie tacy piękni i
zaje.. fajni.
- To jaki
masz plan? – popatrzałem na Stylesa.
- Będziemy
prześladować Anne Bell aż cofnie zakaz Lilly i Zayna. Proste, co nie? –
uśmiechnął się.
- Ale jak prześladować?
- Louis…
Prześladować, śledzić, nie odstępować na krok, chodzić za nią wszędzie, wkurzać
ją! O to mi chodzi! Aż w końcu zlikwiduje zakaz. To co? Zaczynamy?
- Dobra,
Lokers! – krzyknąłem i pobiegliśmy w stronę kompleksu Anne Bell.
Gdy
dobiegliśmy Hazza zajrzał do jej okna.
- Jeszcze śpi!
– oburzył się.
- Jest… 7.43
debilu! Zbiórka jest dopiero o 9.00! – zaśmiałem się.
- Serio? Bo
ja słyszałem, że wszyscy są zbyt narąbani po wczorajszym i zbiórka jest o 11!
- To
dlaczego dziwi cię to, że Bell jeszcze śpi? Ma jeszcze z dwie godziny! – wyjaśniłem.
- Ugh.
Powinna zajmować się skacowanymi obozowiczami! No HELOŁ! – Hazz śmiesznie
poruszył głową i zaczął robić miny.
Zaczęliśmy
się śmiać.
- Hej Hazz…
Nie dziwi cię to, ze jesteśmy tu już dwa dni, a jeszcze nikt do nas nie
podszedł, nie poprosił o autograf, zdjęcie? Nie to, żeby mi to nie odpowiadało,
ale jesteśmy One Direction, no nie?
- Szczerze?
Mnie też to dziwi. Jeszcze żadna dziewczyna na tym obozie nie spytała mnie czy
się z nią prześpię za to, że mi kupi kota – zaśmiał się Harry. – Wracając do
tematu… Paul mówił, że tu będzie dużo naszych fanek… Stęskniłem się za
rozdawaniem autografów! OMFG!
- Dobra.
Później rozwiążemy ten problem. O ile mogę nazwać to problemem. Hmm… -
spojrzałem na Stylesa. Był zrozpaczony faktem, że przez dwa dni miał spokój od
fanek. – Budzimy ją?
- No jasne!
Ok. Plan mamy taki: ty pukasz bardzo głośno do drzwi, Anne Bell budzi się i
otwiera. Wtedy wyskakuję ja i włażę jej na chama do chaty. Ona jest
zbulwersowana. Do akcji wkraczasz ty. Wchodzisz do jej domku. Zaczynamy bawić
się jej rzeczami. Gdy zacznie się pytać, odpowiadam tylko ja. Mam już wszystko
przygotowane! Zrozumiałeś, zapamiętałeś? – przytaknąłem. – No to do dzieła,
Tommo!
Moim zdaniem
plan wydawał się… głupi. Ale nie chciałem ranić Hazzy, więc nic nie powiedziałem,
tylko podszedłem do drzwi i zapukałem. Głośno i mocno.
- Co do
diabła?! – wściekła kobieta otworzyła gwałtownie drzwi. Na szczęście zdążyłem
skoczyć w krzaki zanim to zrobiła, bo już bym nie żył (o LOL).
- DZIEŃ
DOBRY PANI BELL! – wrzasnął Harry i wpakował się jej do domku.
- P… PANIE
STYLES! Co pan wyrabia?!- wrzeszczała oburzona kobieta.
Wtedy
zrozumiałem, że czas na mnie.
- HELLO
PANNO BELL! – wrzasnąłem wchodząc do jej domku.
- PAN
TOMLINSON?! CO WY ROBICIE?! – krzyknęła, a my zaczęliśmy szperać w jej
rzeczach. – PROSZĘ TO ZOSTAWIĆ!!!
- Niestety,
pani Bell, ale musimy wszystko przeszukać – oznajmił ze spokojem w głosie
Harry.
- Ale… Ale
po co?! – ale była zbulwersowana!
- Bo widzi
pani… - zaczął Hazz. – Wczoraj kupiliśmy nie tylko alkohol. Niektórzy
obozowicze spożywali również narkotyki. Niewielkie ilości kokainy. No i… spora
część tej kokainy została nam skradziona. Proszę nie robić z tego afery. Nikt
nie może o tym wiedzieć, bo kokainę
kupiliśmy nielegalnie, a nie wiemy, kto jej wczoraj zażył. Chcąc uniknąć
rozgłosu, załatwmy tą sprawę po kryjomu. Bardzo bym panią o to prosił – Harry
strzelił jeden z jego zabójczo pięknych uśmiechów.
No i dopiero teraz zrozumiałem ten cały plan
Hazzy. Wymyślił tą całą aferę z narkotykami, aby odwrócić uwagę Bell od Zilly
(tak będę mówić na Zayna i Lilly). Ona teraz będzie zajęta dochodzeniem w
sprawie narkotyków, których w ogóle nie ma, a Lilly i Zayn będą mogli się
spotykać bez przeszkód! Harry jest jednak mądry.
-
Narkotyki?! Na moim obozie?! – była wstrząśnięta.
- Proszę
pani, proszę się uspokoić. Najważniejsze jest to, by załatwić tą sprawę po
cichu. Rozumie mnie pani? Jak znajdziemy te narkotyki będzie po krzyku.
Nie
wytrzymałem. Roześmiałem się. Tak po prostu wybuchłem niepohamowanym śmiechem.
Dzięki temu wszystko zrąbałem. Cała ta gadka o narkotykach poszła na marne.
-
Przepraszam bardzo, ale ja nie toleruje kłamstw. To co próbowaliście zrobić
było karygodne. Nie spodziewałam się tego po was… - no i przeze mnie wpadliśmy.
- Yyyyyyy…
Przepraszamy. To.. TO WSZYSTKO PRZEZ TEN CHOLERNY ZAKAZ! – wrzasnął Harry.
Kobieta
spojrzała na niego zaskoczonym wzrokiem.
- Jaki
zakaz? – spytała z niepewnością w głosie.
- Ten, który
wczoraj dała pani naszym przyjaciołom. Zaynowi Malikowi i Lilly Stone –
wyjaśniłem.
- Ach… A co
wy? Adwokaci?
- W pewnym
sensie – Harry do niej podszedł. – Proszę pani. Nie minęło 12 godzin, a oni już
wyglądają jak po kilkunastu dniach bezustannego płaczu. Wie pani do czego to
może prowadzić? Oni mogą załamać się psychicznie. Nie wiem, jak z Lilly, ale
znam Zayna bardzo dobrze i on bardzo źle znosi takie zakazy. On… On się w Lilly
zakochał, a przynajmniej sprawia takie wrażenie. To nie jest facet z kamienia.
On nie wytrzyma. Proszę cofnąć zakaz. Błagam panią. Dla dobra tej dwójki i
naszego zespołu. Bardzo proszę… - zakończył.
O CHOLERA! JAKA MOWA! ZAYN TEGO NIE
WYTRZYMA?! BEACH PLEASE!!!... Aha. On tego nie wytrzyma… Niech ona cofnie to,
Kur…. Kurka wodna.
- Ale panie
Styles… Zastałam ich w niezręcznej sytuacji i…
- Ach tak? A
gdyby pani zastała w niezręcznej sytuacji mnie i Louisa? Zakazałaby nam pani
spotykania się? NIE. Bo nie ma pani na nas wpływu. Pomimo wszystko jesteśmy
dorośli i to my jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny – ale ona jest mądry!
Nigdy taki nie był. OMFG! Mam mądrego przyjaciela!
Kobieta
westchnęła i usiadła na poręczy od fotela.
- Niech wam
będzie. Cofam ten ‘cholerny’ zakaz – popatrzał w okno. – A teraz uciekać mi
stąd. No już, już.
Wybiegliśmy
z Harrym z jej domku. Udało nam się. Rozumiecie? UDAŁO!!!
~Zayn~
Wstałem.
Ubrałem się. Zająłem łazienkę na pół godziny. Szara codzienność. Nic
nadzwyczajnego. Nic się nie zmieniło. Poza tym, że mogę stracić Lilly. Poza tym
nic a nic.
Wyszedłem z
łazienki.
- Hej
Zaaaaa.. ał! Chłopie! Ty płakałeś?! – zszokowany Niall wstał i podszedł do
mnie.
- Tak.
Możecie mi przypomnieć, o której jest zbiórka? – spytałem bez emocji.
- O 11.00.
To za około pół godziny – Liam wstał i spojrzał mi w oczy. – Ryczałeś?...
- Aż tak
widać? – spuściłem głowę.
- Tak. A
teraz słuchaj. Wiem, ze to dla ciebie trudne, ale nie możesz się tak załamać.
Zapraszam cię na puszkę coli! – zaproponował radośnie Liam. Zignorowałem to.
- Gdzie są
Lou i Hazz? – spytałem, bo zauważyłem, że ich nie ma.
- Jak się
obudziłem, to już ich nie było. A obudziłem się o 8.40 – oznajmił Niall.
- Aha.
Chwila… Ty jesz teraz chipsy?
-
Zgłodniałem!
- Niall…
Mamy tu bufet obozowy. Tam można kupić kanapki – dałem mu 5 funtów. – Idź i kup
sobie cos porządnego, bo już nie mogę patrzeć jak się zatruwasz tymi chipsami
od samego rana… Albo wiesz co? Pójdę z tobą.
No i
wyszliśmy z Niallem na dwór. Poszliśmy do bufetu. Niall kupił sobie wielką
bułkę z serem i sałatą i poszliśmy usiąść na scenę. Tam spotkaliśmy
rozbawionego Hazzę, Lou, Liama i dziewczyny, Carly, Grace i… Lilly.
Poczułem coś
mokrego na twarzy. To były łzy. Moje.
~Harry~
Od godziny
ósmej piję tylko energetyki. No nie mogę… DZIEKI MNIE I LOU PANI BELL COFNĘŁA
ZAKAZ!!! Nie no! Jak Zayn i Lilly się dowiedzą! Buhahahahaha!!!
Siedziałem
dobie na scenie z Lou, Li i dziewczynami, gdy podeszli do nas Niall. No i
zapłakany Zayn.
Lilly
posmutniała gdy go tylko zauważyła.
Nie
wytrzymałem. Musiałem im to powiedzieć!
- No na co
czekacie? – spojrzałem na Lilly. Zaraz potem na Zayna.
- O co ci
chodzi? – spytała smutno Lilly.
- No
przywitajcie się! Nie musicie się kryć z tym, że się lubicie! – uśmiechnąłem
się.
- Harry!
Zamknij się. My przecież nie możemy… - warknął Zayn.
- No jak to
nie? Przecież Bell cofnęła zakaz! – powiedziałem i spojrzałem na Lou, a on
potrząsnął twierdząco głową.
- JAK TO?! –
wrzasnęła Lilly.
~Lilly~
- NO HARRY!
NIE ŻARTUJ SOBIE! – krzyknęłam na uśmiechniętego Hazzę.
- On nie
żartuje. Bell dzisiaj dokładnie o 7. 51 cofnęła wasz zakaz – oznajmił Lou.
Nie mogłam
uwierzyć w to, co usłyszałam. Byłam w szoku. To.. to najlepsza wiadomość, jaką
kiedykolwiek usłyszałam.
- Cofnęła?
Ale.. COFNĘŁA?! – Zayn krzyknął z niedowierzaniem.
- Tak.
Cofnęła. A to zasługa moja i Lou. Nie dziękujcie – Hazza śmiesznie poruszył
brwiami.
Popatrzałam
na Zayna. Uśmiechał się tak pięknie. Po kilku sekundach rzuciliśmy się sobie w
ramiona.
Pocałowaliśmy
się. W tej chwili byłam jedną z najszczęśliwszych dziewczyn na świecie.
- Sądząc po
tym, co widzę, to nie będzie was na dzisiejszych zajęciach? – zaśmiała się
Carly.
Ja i Zayn
tylko popatrzeliśmy na nią i wybuchliśmy głośnym śmiechem, po czym pobiegliśmy
brzegiem jeziora przed siebie.
Potem cały
dzień gadaliśmy, śmialiśmy się, całowaliśmy itp. Tak wyglądały nasze kolejne
trzy dni. Poznaliśmy się bliżej. To były cudowne trzy dni.
No ale w
końcu musieliśmy (a raczej ja musiałam) zacząć chodzić na zajęcia…
Ach z resztą
nie ważne. Zayn jest kochany i koniec!
Czwartego
dnia po cofnięciu zakazu zdarzyło się coś, czego świadkiem chciałaby być każda
istniejąca na tym świecie Directionerka… I to wstrząsnęło świądem jednego z
członków 1D…
Ok. Podoba się? Kolejny rozdział = ponad 3 komentarze ♥
Mam nadzieję, że was ciekawi, co będzie dalej :)
Kolejny rozdział za kilka dni :*
//Mia.